Uczestnicy: Salva, Bolo, Bolo, Bolo, Tajemnik, Rudy, Misiu
Trasa: prz. Knurowska - Studzionki - Lubań (nocleg) - Grywałd.
Ok. jedenastej wyruszamy z prz. Knurowskiej. Pogoda doskonała, nastroje też. Poruszamy się wolno i dostojnie,
na zjazdach często zanurzając głowy pod śnieg. Przoduje w tym Bolo. Po dwóch godzinach dochodzimy do
osiedla Studzionki. Okolicznosci przyrody są tak piękne,
że pozostajemy tam dwie godziny, posilając się i rozmawiając z
tubylcem.
Wreszcie ruszamy z myślą, że dotarcie na Lubań będzie co najmniej trudne. Słońce dziwnie szybko
zmierza ku zachodowi. Szałasy na Jaworzynach pod Lubaniem, rezerwowe miejsce noclegu, już nie istnieją
Została ostatnia opcja - biwak w śniegu. Kopiemy jamy, wyścielamy je świerczyną
i nynu. Rano, mimo kilkunasto stopniowego mrozu w nocy, okazuje się, że wszyscy są w miarę
w miarę żywi.
Z ogniskiem są trudności, bo szybciej się zapada niż rozpala, a w dodatku Bolo wrzucił siekierę do śniegu.
Ruszamy więc szparko na szlak i po ok. 1,5 godz. i ciężkim podejściu
wyłazimy na szczyt Lubania.
Po odpoczynku zjeżdżamy powoli wzdłuż grzbietu. Tak się jednak złożyło, że zamiast w
Krościenku, gdzie czeka zamówiony autobusik, znaleźliśmy się w Grywałdzie,
gdzie czekało na nas dużo piw w
miejscowej knajpie.
Podróż powrotna trwała sześć godzin, jednak upłynęła przyjemnie dzięki miłym piosenkom, a zwłaszcza jednej
(o leśnych ludkach), która zabrzmiała ze 75 razy.
I - 12,5km, 562m, II- 7,7 km, 192m
POWRóT