POWRóT.....
Następny
Szósty lipiec 2021, godz.16. ZWIERZYNIEC.
Jesteśmy na placu jednej z licznych
firm organizujcych spływy, na brzegu Wieprza.
Czekamy na właściciela aby pozwolił nam przechować przyczepę i samochód.
Rzeką mijają nas kajaki płynące z Obrocza, 6km wyżej, gdzie zaczynają się wszystkie spływy firmowe.
(Firmy podzieliły 34km odcinek rzeki od Obrocza do plaży "Marina" na zalewie Nielisz na 5 - 6 etapów.
Każdy etap posiada na ogół kawał placu i wiatę a przynajmniej łatwiejszy dostęp do lądu)
Wreszcie zjawia się Szef, odwozimy przyczepę i ruszamy.
START 323km
Rzeka jest niewielka, woda nieprzejrzysta, ale jest jej dużo.
Koryto kiedyś zostało wyprostowane, ale teraz sprawia wrażenie naturalnego.
Brzegi wysokie i niedostępne. Przeszkód w zasadzie brak.
218,5km (4,5). Dopływamy do jazu w Turzyńcu. Ponieważ w przewodniku piszą (Zbigniew Pacholik, Małgorzata Kwaśniak,
Tomasz Chuszcza, Stanisław Osiewicz, Kamil Rudnicki), że jest niemożliwy do przepłynięcia, wychodzimy aby to sprawdzić.
Spod mostka wypływa wprawdzie burzliwy wartki strumień, lecz Tajemnik stwierdził, że jest do pokonania.
Tajemnik zakłada więc fartuch od Jarka (dwa pozostałe zostały zwiane z kajaków na autostradzie) rozpędza się i skacze.
Dopiero po drugiej stronie widzi, że nie były to przelewki, gdyż pierwszy stopień progu był niewidoczny z mostku..
Za jazem dolina się rozszerza a rzeka pogłębia. Otoczenie to niekoszone łąki.
316km (6,7km) Dopływamy do drewnianego mostu. Za nim pomosty przy obu brzegach - zakończenie etapów.
Na lewym duża wiata która może służyć za kuchnię, jadalnię i sypialnię.
Biwak.
Środa 7.07. Południe zastaje nas już na rzece.
(ranek zszedł na pogawędkach przy kawie chłe, chłe)
Na 315km mały próg całkowicie pokryty wodą. Dalej rzeka podobna, a jednak pełna życia. Ilość wody niezmiennie cieszy.
Przed opłotkami Szczebrzeszyna rzeka prostuje się i mocno przyspiesza. Płyniemy rynną zacienioną drzewami, mijamy most
i mały próg i wypływamy na ploso przy dawnym młynie.
Za chwilę lądujemy na lewym brzegu, na terenie firmy Relaks
Energiczna trójka idzie do miasta "na zakupy", Tajemnik zostaje. Rzeką od czasu do czasu przepływają grupy kajaków,
ale z innych firm. W końcu przypływa dwukajakowa rodzina i wychodzi na brzeg, burząc spokój miłego zakątka.
Następnie płynie samotne wiosło (niewiadomo jakiej firmy), potem kajak do góry dnem, jeszcze jedno wiosło i dwa klapki.
Czekamy na topielca, ale ponieważ długo nie przypływa, wsiadamy w kajaki i odpływamy.
Po 2km rzekę całkowicie blokuje powalona wielka wierzba. Sytuację wyjaśnia baba, która krzątała się po brzegu, strasząc nas,
że dalej jest tylko gorzej.
Postanawiamy więc wtym miejscu zanocować.
Jest to
308km rzeki.
Miejsce lądowania jest bagniste, więc po pewnych wahaniach (brak właściciela) przeciągamy kajaki dwie działki wstecz,
gdzie jest ładna łączka i ławeczka pod wierzbą. Rozkładamy się, a właściciel, który z synem przyszedł kosić łąkę nie ma nic
naprzeciw (aczkolwiek wódki nie chce). Śpimy pod gołym niebem.
Dzien drugi 8,5km
Czwartek, 8.07 Rano spławiamy kajaki do drzewa, a Jarek przerzuca je na drugą stronę.
Rzeka nie zmienia charakteru, trudności są niewielkie, ale możliwości lądowania nie ma.
Wody dużo, choć co kilkadziesiąt metrów przez wyrwy w brzegu wylewają się na łąki masy wody.
Po 1,5km, przed byłą cukrownią w Klemensowie, rzeka staje się głębokim kanałem melioracyjnym.
306km Dopływamy do jazu i sprawdzamy możliwość przepłynięcia. Odpowiedź jest negatywna - za mało wody (albo piwa).
Przenosimy kajaki przez łany pokrzyw i wodujemy tuż za zaporą. Po 0,5m przepływamy pod mostem drogowym i wypływamy znów na łaki.
Nad trzcinowiskami widać kilkanaście silosów przypominających zbożowe (intuicja prawidłowa, jak się później okazało,
firma Viterra w Bodaczowie przetrzymuje tam soję i rzepak), w powietrzu jakiś słodki smak. Z prawej strony ujście rzeczki Świnka,
która jest pewnie ramieniem Wieprza zostałym po melioracji. Wyjaśnia się sytuacja z wodą wylewającą się na łąki
305km Po przepłynięciu pod mostem kolejowym wkraczamy w las. Co za ulga - wilgoć, chłód i cień (do tej pory upał nieziemski i słońce).
Na 304km zatrzymuje nas drzewo blokujące całą szerokość rzeki. Blokuje również całe całe płynące świństwo.
Z boku jest miejsce na przenoskę, lecz nie możemy tam posiedzieć, gdyż dogania nas kajakowa wycieczka.
303km Dopływamy do młyna w Michalowie. Wycieczka kończy spływ, my po paru kolejkach odpoczynku przenosimy kajaki stromą ścieżką za młynem
i płyniemy dalej.
300km Rozpoczyna się cofka zalewu w Nieliszu. Początkowo Wieprz meandruje wśród trzcin, potem wśród trzcinowych wysp,
a w końcu wybieramy azymut i płyniemy na niego. Chyba wiatr spowodował,że wylądowaliśmy na miejskiej plaży,
gdzie udaliśmy się pod parasole w pobliżu wyszynku.
Dzien trzeci 16,7km
295km, Piątek, 8.07 Rano kilkakrotnie zażywamy kąpieli, czekając aż otworzą gastronomię.
Poniewarz jednak opiekunka nie przyszła do dziecka, obywamy się smakiem. Wracamy na miejsą plażę i tam robimy to co wczoraj.
Po robocie płyniemy w stronę tamy i lądujemy przy schodach w miejscu wodowania motorówek policyjnych.
Kilometr 293.
Kajaki przenosimy 100m przez drogę. Potem trójka leci do sklepu, a Tajemnik czeka aż mu słońce wypali mu resztki rozumu.
Po godzinie wodujemy.
Rzeka to szeroki kanał stojącej wody. Po kilometrze przepływamy pod mostem i kanał znów staje się rzeką.
Jest jednak dużo większa i płynie wolniej niż przed zalewem. Początkowo dolina jest dość wąska i mamy nadzieję dopłynąć do lasu
rosnącego na jej skraju, 20m nad poziomem łąk. Za każdym jednak zbliżeniem rzeka odbija i zmienia kierunek.
W okolicach ujścia Łabuńki (288km) dolina się rozszerza do 2km. Ujścia nie można rozpoznać,
rzeczka rozlewa się na łąki wykoszone z trzciny na wielkim obszarze. Na nasz widok podrywają sie z nich masy ptactwa:
setki czapli, bocianów, czajek i całe stada brodźców. (W tym chaosie zapomniałem o fotografowaniu)
Rzeka przerzuca się z jednago skraja doliny w drugi, a my powoli zaczynamy szukać miejsca do lądowania.
W końcu po godzinie lub dwóch znajdujemy kawał skoszonej łąki i trochę płytsze miejsce przy brzegu.
Jest to 274km rzeki Urobek piątkowy to 22,9km
Noc była straszna. Wieczorem komary zaatakowały nas w sposób zmasowany, również w namiocie, który nie ma zamknięcia.
W nocy burza przekonała nas, że namiot nie jest zbyt szczelny. Tajemnik przesunął łóżko i przetrwał bez strat, także Misiu w swoim namiociku.
Tadek i Jarek zachowali prawdziwie stoicki spokój i niezależność od wodnego żywiołu. Rano po podsuszeniu śpiworów ruszamy dalej.
Rzeka meandruje przy lewym brzegu doliny. Po godzinie dopływamy do pierwszego od Zwierzyńca pola namiotowego przy pałacu
(obecnie hotel **) w parku na terenie Tarnogóry.
Pałac i jego otoczenie czasy świetności mają chyba za sobą.
Po kilkunastu minutach przepływamy zastawki jazu młyńskiego i lądujemy na prawym brzegu.
270km Młyn w Tarnogórze.
Po wylądowaniu Misiu stwierdza, że kiepsko się czuje i dalej nie płynie, tylko jedzie samochodem.
Jedzie więc taksówką do Zwierzyńca i wraca z przyczepą. W miedzyczasie Jarek leci do sklepu w Izbicy,
Tajemnik gotuje zupę jarzynową, a dwa kajaki przywiezione przez jakąś firmę wodują przy tamie i płyną do Dworzysk.
Trójka siada w kajaki, Misiu ma czekać przy moście w Dworzyskach. Ten odcinek rzeki ma tylko aspekt sportowy i intelektualny:
Otoczenie monotonne, Wieprz meandruje wręcz wściekle, chodzi o to jak prowadzić kajak aby prąd wody pomagał a nie przeszkadzał.
Przy moście w Dworzysku nie możemy zlaleźć miejsca do lądowania.
Spływamy jeszcze kilkaset metrów, potem wracamy pod most, gdzie Misiu wyciąga nas na brzeg.
Namiot stawiamy na skoszonej łące. Pierwszy raz nie ma imprezy wieczornej. Tylko Jarek wykazuje chęć do życia i próbuje rozpalić ognisko.
Dodatkowe zapory w namiocie przeciw komarom działają, choć Tadek żali się zwłaszcza na dwa, wielkie jak małe krokodyle.
Sobota - 16,9km Ranek wstaje dość niemrawy. W trakcie śniadania Tadek stwierdza, że też mu siadł organizm.
Musimy więc spojrzeć prawdzie w oczy. Po tym głębokim spojrzeniu postanawiamy ogłosić
KONIEC SPŁYWU
Przepłynęliśmy w/g GPS 74,4km.
]