WDA 8.05 - 15.05. 2003
Uczestnicy: Misiu, Jarek, Pijus, Rudy, Salwa, Tajemnik, Tadek
Do Tlenia dojeżdżamy samochodem (Misiu) i pociągiem(reszta). Wypożyczamy kajaki w stanicy PTTK.
Jedziemy do
Lipusza. Po tradycyjnej
naradzie przedstartowej
START 179km km szlaku. Po kilku kilometrach wśród łąk rzeka wpływa w leśny wąwóz.
Pojawiają się
przeszkody, które atakujemy z wielką ochotą.
Po cięzkiej walce
wzmacniamy się specjalnym eliksirem i
ruszamy dalej. Jeden kajak okazuje się wyjątkowo narowisty.
Nad załogantem czuwa na szczęście rudy Anioł Stróż. Dopływamy do J. Schodno i na śródleśnej polance
zakładamy
biwak - 169km.
DZIEŃ DRUGI: Wypływamy z jeziora. Najpierw szybko, wąwozem przez las, potem wpływamy na łąki i trzcinowiska.
Rzeka meandruje, nad nami bieliki. Zatrzymujemy się na przesmyku między J. Słupinko i J.Radolno.
160,4km. Mała
przerwa na posiłek, oraz strzelanie do ruchomych i skrzydlatych celów.
Płyniemy przez J. Radolno do Wdzydz Kiszewskich na obiad. Wpływamy na J.Wdzydze mijając Ostrów Wielki
lewą burtą. Lądujemy na cyplu przy m.Joniny.
Zakładamy biwak.
DZIEŃ TRZECI:
O 11 godzinie docieramy do wypływu Wdy z jeziora w m. Borsk. 152,1km
Lądujemy na plaży i przewozimy kajaki 150m. Po 2 km na rzece jaz, początek kanału Wdy.
My spływamy z trudem po balach do starorzecza. Dalej nurt rzeki wolny, robimy tratwę.
142,5km. Lądujemy przy drewnianej kładce, zachęceni drogowskazem do sklepu.
Pani Lidia, właścicielka sklepu "U Lidki", chętnie otwiera gdy "Panowie tak grzecznie proszą".
139,5km. zapora elektrowni we wsi Wojtal. Po przenosce płyniemy 2km. i lądujemy
na prawym brzegu.
Okazuje się niespodzianie, że mieszkańcy drugiego brzegu nie lubią jak się strzela do ich psów.
DZIEŃ CZWARTY: Próbujemy spenetrować prawy dopływ Niechwaszcz. Stan wody bardzo niski, z trudem przebywamy ok. jednego kilometra.
Na Wdzie pojawiają się kajaki górskie. 130km. Wieś Czarna Woda. Na lewym brzegu
coś w rodzaju stanicy. Lądujemy na herbatkę, ale stanica jest ogrodzona, a cieć wysoce nieprzyjazny.
Musimy spożywać na pomoście.
Mijamy Złe Mięso. Salwa staje w kajaku chcąc opróżnić to i owo.Konsekwencje są oczywiste, a Salwa przekonuje się,
dlaczego Wda nazywana jest Czarną Wodą.
117km. Most przy Leśniczówce Czubek. Pod mostem bystrze i pale po starym moście.
Przepływamy z duszą na ramieniu. Jest to nasza pierwsza tego rodzaju przeprawa.
Zaraz za mostem pole namiotowe, na którym się rozkładamy. Przyjeżdża małym fiatem sklep zawezwany "na telefon".
Rudemu jest źle.
DZIEŃ PIĄTY:
Uporawszy się ze zwykłym porannym bałaganem, ruszamy. Wiele odciętych starorzeczy i małych
dopływów. Jeden z nich oglądamy bliżej.
98,5km. Most przy leśniczówce Młynki. robimy przerwę na małe co nieco. 87,5km. - Wieś Wda.
Z pewnymi trudnościami lądujemy za wsią na polu namiotowym.
DZIEŃ SZÓSTY: Dopływamy do tamy elektrowni Wdecki Młyn. (85km) Przenoska , a właściwie przewozka.
Po wodowaniu w prosty sposób obliczamy moc elektrowni.
77,6km. Wpływamy w lewy dopływ Kałębnicę. Prąd wolny, rozlewiska ,płycizny,
zarośla. Przed groblą przy jeziorze zatrzymujemy się na chwilę. Delegacja na pożyczonych rowerach jedzie do sklepu.
Płyniemy przez jezioro do leśniczówki na wschodnim brzegu.
Leśniczy kieruje nas na brzeg zachodni. Biwak. Wędkarze łowią. Tadek uśmierca połów używając kajaka.
DZIEŃ SIÓDMY: Rankiem Tajemnik i Rudy płyną kanałem (2km) na J. Kałębie w celu aprowizacji w tamtejszym Ośrodku Wypoczynkowym.
Niestety, wracają z pustymi rękami.
Odpływamy i ok 14g. jesteśmy już na Wdzie.
75,1km. z prawej ujście Świętej Strugi. Tajemnik płynie pod prąd aż do tamy młyńskiej.
Piękne okoliczności przyrody.
75,5km. most na drodze do m. Kasparus, Na moście groźny napis (brak sklepu przez kilkanaście kilometrów), a za mostem
pień
leżący w poprzek rzeki.
Piotrek
bierze go z rozpędu. (pierwszy skok przez pień w naszej historii).
Wda płynie wąską doliną o kilkudziesięciometrowych brzegach, przerzucając nurt od jednego do drugiego brzegu doliny.
69km. Wieś Łuby.
Tajemnik z Tadkiem wychodzą sprawdzić, czy jest sklep. Sklep jest, ale tylko w środy. Przejazdem.
Tymczasem Salwa za pomocą grubego konara zamienia kajak w łódź podwodną. Sam zanurzony powyżej pasa usiłuje wylać zeń wodę za pomocą garnuszka,
mamrocząc przy tym zaklęcia (zimno mi, zimno mi, zimno mi.....)
Kajak zostaje doholowany do brzegu, woda wylana, Salwa ubrany powoli wrócił do żywych i został wzięty na hol przez Misia,
gdyż wiosło zaginęło, a zapasowe było razem z Rudym daleko w dole rzeki.
Płyniemy dalej. Charakter doliny nie zmienia się. Dopływamy do
Pętli Wdy.
Fatalna pogoda i minione przeżycia powodują, że nie chce nam się dokładnie przyjrzeć temu dziwnemu miejscu.
62,2km. - most, a za nim pole biwakowe przy leśniczówce Błędno. Lądujemy z ulgą.
Rozkładamy biwak, a Rudego wysyłamy z pewną misją do leśniczego. Towarzyszą mu nasze najlepsze myśli i życzenia.
O zmierzchu Rudy wraca uszczęśliwiając wszystkich.
DZIEŃ ÓSMY:
Rankiem Tajemnik płynie do pętli Wdy zakładając się z Rudym, że wróci w ciągu godziny. Pętla Wdy liczy 1,5km, a szerokość przesmyku
25m i wys. 10m. Po powrocie odpływamy.
Po drodze kilka miejsc w których ambicja nie pozwala nam ciągnąć kajaków po brzegu.
Salwa znów próbuje ulubionego sportu, ( nurkowania z kajakiem), tym razem bez powodzenia.
40km. - Prąd zawalnia, koryto się rozszerza i jesteśmy na J. Żurskim
42km. - . Za mostem drogowym lądujemy i udajemy się na obiadek .
Jeszcze dwa km wyścigu po jeziorze i
OSTATNIE LĄDOWANIE
na terenie stanicy wodnej. Wieczorem podsumowanie wycieczki.
I to już KONIEC
(nie licząc powrotu do domów, który jak zawsze bardzo trudny).
PODSUMOWANIE: 1.dzień- 10km, 2.dzień-17km, 3.dzień-18km, 4.dzień-21km
5.dzień-30km, 6.dzień-13km, 7.dzień-18km, 8.dzień- 22km RAZEM-149km
KONIEC i bomba ... exit