19 - 28 maj 2010. Uczestnicy: Tajemnik, Misiu, Jarek
18 maja wczesnym popołudniem ruszamy lexusem w składzie jak wyżej. Dla niepoznaki jedziemy przez Zieloną Górę i Gorzów i o 23 jesteśmy już w hotelu w Strzelcach Krajeńskich. Tam zapada ostateczna decyzja - Wieprza i jej dopływ Studnica. Nazajutrz, ciągle w dobrej formie, przerzucamy się do Miastka, obok którego przepływa nasza rzeczka. Posuwamy się wzdłuż drogi na Słupsk wypatrując zjazdu w dolinę i lądujemy w końcu w małej wioseczce Kawcze . Tam odnajdujemy rzekę, parking i sklep z różnymi dobrociami. Niebo zachmurzone całkowicie, lecz na szczęście chmurami typu Stratus i Altostratus. Przepakowujemy sie w towarzystwie gminnego krasnala. O 14.30 ruszamy spod elektrowni w Kawczy (19km). Rzeka niewielka, nurt wolny. Po 20 min. płynięcia wyłazimy na tamę młynu w Kawczynie. Za młynem nurt przyspiesza, brzegi suche. Pojawiają się kwitnące czeremchy o słodkim, duszącym zapachu. To tylko miłe złego początki. Pojawiają się pierwsze przeszkody Drzewa leżące już kilkadziesiąt lat nie są dużym problemem, jednak świeże zwały doprowadzają nas do stanu bliskiego rozpaczy, aczkolwiek są też krótkie chwile wytchnienia. Na szczęście rzeka jest na tyle mała, że pozwala na rzecz na ogół karygodną - trzymanie, odpychanie i obłapianie mijanych pni. Jest to najbardziej uciążliwy fragment z dotychczas przez nas przebytych rzek. (Wel niech się schowa). Po rzece niosą się odgłosy nieustępliwej walki , oraz twarde, męskie słowa pomocne jak wiadomo w trudnych momentach. W końcu Misiu oznajmia, że ma dość, bo bez przerwy coś go łapie za ogon, zmuszając do wychodzenia z kajaka. Ton głosu jasno przekazuje, że to nie przelewki, więc w pierwszym możliwym miejscu wychodzimy na brzeg, zwłaszcza że w lesie powoli zmierzcha. Na pochyłym, mokrym spłachetku rozbijamy biwak. Jest to 26 km rzeki, a 7km od startu. Sześć kilometrów płynęliśmy 4 godziny.
DZIEŃ DRUGI Wstajemy w dobrych nastrojach, chociaż nocą trzeba było się zapierać nogami, aby nie zjechać do wody. Rzeka staje się łatwiejsza, brzegi nadal wysokie porośnięte bukowym lasem. Przeszkody już w miarę normalnej wielkości, chociaż czasem męczące Ciągle towarzyszy nam słodki, duszący zapach kwitnącej czeremchy. Po kilku kilometrach prąd zwalnia i dopływamy do elektrowni Ciecholub (13km spływu, 32km rzeki). Tam częstujemy się kawą oraz wódką. Za tamą dolina i rzeka się rozszerzają, prąd zwalnia. Na swoim 34km Studnica wpada do Wieprzy na jej 32km biegu. Dolina rozszerza się do 200-300metrów, zajęta jest przez torfowiska porośnięte trzciną i kępami łozy. Znikają tak ulubionre przez nas kwitnące czeremchy z ich słodkim, duszącym zapachem. Dolina jest tak uwodniona, że linia brzegowa staje się zupełnie umowną. Rzeka płynie od jednego do drugiego brzegu doliny.. 19km szlaku, 34km Wieprzy, elektrownia Biesowice. Dwa km za zaporą rozpoczynają się płytkie rozlewiska, szerokie na kilkaset metrów z wieloma wysepkami i stadem łabędzi. Rozlewisko kończy się wielką zaporą przy wsi Kępka. Misiu przebrany za nurka (to wrażenie wiejskich chłopców) idzie na zakupy. Przez mieszkańca sąsiedniego domostwa został zawieziony do Kępic (4km). Pod drewnianym mostem przepływamy na duży zalew przed zaporą we wsi Kępice. Przez zabudowaną całkowicie tamę nie ma przejścia. Wracamy do mostu, gdzie dostajemy wózek i przewodnika. Przewozimy kajaki 300-400m i wodujemy. Brzegi wysokie, bystrza, głazy w korycie, płytko. Mijamy wyspę która wg przewodnika Pascala "doskonale nadaje się do rozbicia namiotu". Prawdopodobnie chodziło tu o rozbicie namiotu o drzewo. Niewiele dalej znajdujemy wyjście na wysoki brzeg. Na brzegu piękne miejsce na biwak. Kawałek łączki, wielki dąb, na niebie kruki, na łące lis, ser mamy w torbie.
DZIEŃ TRZECI Za Kępicami znów zjawiają się trudności. Mamy wrażenie, że drzew jest więce w rzece niż na brzegu. To krótki fragment, ale wymagający. Po dwóch godzinach od startu przepływamy długie bystrze pod mostem kolejowym w m. Korzybie. Rzeka wypływa na łąki, koryto prostuje się. Dopływamy do jazu, za nim kipiel. Wychodzimy, aby ocenić szanse przepłynięcia. Szanse są. Tajemnik przepływa asekurowany z mostu i fotografowany z boku. Dalej płyniemy przez łąki. Brzegi fragmentami zabezpieczone faszyną. Na 65km rozwidlenie rzeki. Płyniemy w lewo 1 km kanałem do elektrowni. Za elekrownią przenosimy kajaki na płytki kanał młyński płynący do centrum Sławna. Mijamy grupę harcerek w średnio-starszym wieku skocznie zawodzącą popularne piosenki. Opływamy park miejski i lądujemy w centrum przy jednym z mostków. Po zakupach relaksujemy na ławeczce oglądając tablice informacyjne opowiadające o trudnym życiu i miłosci łososia i troci wędrownej. Szczególnie zafrapowało nas zdjęcie grupy tarlaków płci obojga, w żółtych pelerynach z łopatami, budujących gniazdo tarliskowe na kanale. Niestety, samego aktu tarła nie uwidoczniono. Kilometr dalej widzimy wielki budynek młyna, a na kanale zrujnowany próg, wg Pascala "niemożliwy do przepłynięcia, chociaż dwie doświadczone i silne osoby mogą pokonać przeszkodę - jedna spławia, a druga przejmuje kajak poniżej progu". Po dwugodzinnym relaksie w parku nie taką przeszkodę wzięlibyśmy z zamkniętymi oczami. Jeszcze trochę płytkiego kanału, parę kładek i młynówka łączy się z Wieprzą. Płyniemy jeszcze parę kilometrów uregulowaną i brzydką rzeką, wreszcie na 74km rzeki wychodzimy po kamiennych umocnieniach na brzeg i rozbijamy namiot na zasypanym starorzeczu.
DZIEŃ CZWARTY Rzeka w dalszym ciągu uregulowana. Brzegi całkowicie porośnięte wikliną sięgającą czasem do połowy koryta. Czy już nie poczujemy słodkiego, duszącego zapachu czeremchy? Po ok. 10km Wieprza wpływa w lasy. Koryto rozszerza się do 30-40m, nurt przyspiesza, woda staje się przejrzysta. Nad brzegami rosną stare lasy bukowe. Niektóre horyzontalnie Czasem płyniemy jarem, czasem pijemy z Jarkiem, są też urozmaicenia. Około 100km rzeki (81km spływu) wypływamy z lasu . Szukając noclegu przepływamy jeszcze parę kilometrów. Na lewym brzegu jakieś marne laski. Gdy się kończą, a zaczynają pastwiska, lądujemy mimo, że brzeg ma ok. 3m wysokości. Biwak.
DZIEŃ PIĄTY Wilgotnym i zimnym świtem ruszamy na ostatni etap. Płyniemy uregulowaną rzeką, długimi prostymi odcinkami, mając po lewej łąki a po prawej pola. Po 2 godzinach lądujemy w centrum Darłowa przy moście. Jest to 117 km Wieprzy.
Dzwonimy po przewoźnika z Kawczy. Za parę godzin siedzimy już na piwie w karczmie w Bytowie, po zameldowaniu się w Hotelu Bismarck. Wieczór upływa przyjemnie, po czym starsi idą spać, a młody do baru nocnego.
DZIEŃ SZÓSTY Jedziemy do Sulęczyna, do przystani
Kajlandia. (28km rzeki) Słynną "sulęczyńską rynnę" olewamy. Słupia wielkości Jaworznika, kołki po umocnieniach brzegowych trochę przeszkadzają w płynięciu. Po kilkuset metrach wpływamy w ciasny wąwóz. Rzeka zaczyna pędzić. Głębokość 20 cm. Manewrowanie ograniczone. Uroczo, choć trudno. Trwa to ok. 6km, lecz zajmuje nam godzinę. W końcu jar się kończy i wypływamy na łąki. Rzeka regulowana, ale już powtórnie zdziczała. Za chwilę znów wpływamy w wpływamy las. Na 11km pływamy na j. Żukowskie (dł. 6km) mniej więcej w jego połowie. Wieje jak diabli, co chwilę przychodzą ostre szkwały. Płyniemy pod wiatr, a wody w kajakach przybywa. Przy wypływie Słupi z jeziora lądujemy i gotujemy obiad. Kilometr od jeziora tama na rzece. Przeciągamy kajaki 200m przez pole biwakowe na wcięty w zbocze kanał. Po 2km, tuż przed elektrownią opuszczamy kanał i zsuwamy się po stromym zboczu do starorzecza. Niestety, niepostrzeżenie z kajaka zsuwa się też aqua vita. 17km (45km rzeki) Przy moście we wsi Soszyca lądujemy na na prywatnym polu biwakowym. (Cena 10 zł plus dwa kielichy i piwo)
DZIEŃ SIÓDMY Płyniemy przez
świetliste bukowe lasy schodzące zboczami aż do wody . W szerszych miejscach doliny pojawiają się starorzecza. Przeszkody łatwe do pokonania. 27km(55km rzeki) Most na drodze Bytów - Słupsk, a pod nim bystrze, którego (oglądając w 2008r.) Tadek postanowił nie przepływać. Nie rzuca On słów na wiatr. 33km(61km rzeki) Dopływamy do miejsca, gdzie Słupia skręcała w lewo. Z tego miejsca przekopano kanał 3,2km do zaporowego J. Głębokiego. Natomiast starym korytem Słupi, tyle, że w drugą stronę, płynie jej dopływ Bytowa. Niemieckim inżynierom fantazji nie brakowało. Wpływamy na jezioro i lądujemy na cyplu z przystanią kajakową. Przywołujemy przewoźnika (nr telefonu na desce) i przenosimy się o 12km do wsi Gałęźnia Mała. Wodujemy przy głazie osobiście przyniesionym przez Papieża w 1964r na pamiątkę spływu. Jest to 37km(74km rzeki). Dwa km za wsią rozpoczyna się cofka zapory w Konradowie. Rzeka ma 50 do 100 m szerokości, przed tamą rozszerza się do 500m.Zamiast płynąć kanałem do elektrowni, przerzucamy kajaki przez tamę do starorzecza. Woda tam jest stojąca i zgniła, jakaś siwawa i obrzydliwa, ale da się płynąć. Po kilkuset metrach do starorzecza wpada struga Brodek. Jest płytko, wiele przeszkód - przez niektóre nie da się przepłynąć. Na brzegu dorodne łany pokrzyw. Rzeka kręta jak wąż boa oburącz do ust przyciśnięty. Płyniemy raz na wschód, raz na zachód, a także na północ i południe. Wreszcie z ulgą wpływamy do kanału prowadzącego wodę z elektrowni. Za chwilę rozpoczyna się ostatnie już jezioro - Krzynia. Płyniemy płytkimi kanałami między wyspami trzcin i sitowia, a potem prosto na widoczną tamę. Przy niej plaża i ośrodki wczasowe. Wracamy 300m na cypel i tam rozkładamy biwak wśród sosen. Jest to 49km(86km rzeki).
DZIEŃ ÓSMY Wyruszamy koło południa. Przeciągamy kajaki pod wiaduktem i wodujemy poniżej budynku elektrowni. Płyniemy przez zabagnione łąki, lasy 100m od rzeki. Koryto wyprostowane, starorzecza na ogół odcięte. Szukając miejsca na postój obiadowy, wpływamy pod mostkiem w jedno z nich, płynące wzdłuż brzegu doliny porośniętego lasem. Nie znajdujemy jednak dobrego miejsca, a woda wyprowadza nas ponownie w główne koryto. Posilamy się na kajakach. Przez następne kilometry rzeka się nie zmienia, robi się tylko zimniej i wilgotniej. 73km(110km rzeki) Dopływamy do Słupska i lądujemy na lewym brzegu przy płocie ośrodka sportowego Czarnych. Rozbijamy namiot na terenie Ośrodka. Mamy do dyspozycji sanitariaty i restaurację. Wieczorem przy piwie oglądamy awantury i wybryki pewnego pechowca. Tajemnik przeżywa kryzys wieku starczego.
DZIEŃ DZIEWIĄTY Zaraz za noclegiem rzeka rozdwaja się. Płyniemy młynówką przez park (Kultury i Wypoczynku) do młyna, po czym wracamy i przeprawiamy się obok jazu i przepławki. Przed jednym z mostów (trzecim z kolei) widzimy coś w rodzaju pomostu i napis "Przystań". Przystanęliśmy więc tam, gdzie daje się kaczkom i po próbie otwarcia furtki, przeleźliśmy górą. W knajpie (dawniej był to obiekt PTTK) oprócz naszej imprezy jest jeszcze Uroczystość Ostatniego Pożegnania. Obserwujemy ją z życzliwością, zwłaszcza, że (nieświadomie) częstują nas sernikiem. Ponieważ Dyspozytor Klucza Od Furtki o tej porze prawdopodobnie jest już pijany, otwieramy ją za pomocą wrodzonej inteligencji i znalezionego kawałka rurki z dziurką. Mijamy potężny podwójny most łukowy, a za nim zabudowania oczyszczalni ścieków. Z prawej strony dobiegają nas odgłosy ruchu na drodze Słupsk - Ustka. 91km(128km rzeki) Słupia wpływa w lasy. Brzegi wysokie, na lewym brzegu wzniesienia Włynkowskich Gór (38m npm). Po 10km wypływamy na otwartą przestrzeń i lądujemy w przebrzeżnym ogródku we wsi Bydlino. Jest to 101km szlaku i 138km rzeki. Ładujemy kajaki na telefonicznie zamówiony samochód i wracamy do Kajlandii. Tam zastajemy silną grupę odpoczywającą po trudach przeprawy Rynną Sulęczyńską. Palimy ogień, gotujemy, jemy, pijemy.
DZIEŃ OSTATNI Z trudem zabieramy się do pakowania. Żegnamy naszych przygodnych znajomych i ruszamy do DOMU.
Podsumowanie: Studnica 15km, Wieprza 85km, Słupia 101km.

powrót