KRUTYNIA maj' 2007r.
Uczestnicy: Rudy,Tajemnik, Misiu, Pijotrek, Tadek, Jarek
Wyjeżdżamy w sobotę po południu dwoma samochodamii ok. 21 jesteśmy w Sorkwitach w stanicy PTTK. Ponieważ nie ma gdzie iść, idziemy spać. Rano odwozimy partnera, przyczepę i kajak Salwy do Zgonu nad J. Mokrym. Po powrocie START
Dzień pierwszy. 130km szlaku. Płyniemy 2km przez J. Lampackie. Wąskim przesmykiem przedostajemy się na J. Lampasz, długiego na ponad 4km, lecz wąskiego. Brzegi jeziora wysokie, las schodzi do wody. Przy przejściu J. Lampasz w strugę Sobiepankę, po raz pierwszy oglądamy widok charakterystyczny dla szlaku Krutyni - reklamy i tablice informacyjne. To pierwszy rzeczny odcinek szlaku Krutyni szer. 3 - 5 metrów, głębokość 20cm. Prąd bystry, dno żwirowate, niewielkie przeszkody. Do Zgonu 40km. Po 1,5km J. Kujno dł. 1,5km. Wpływamy na strugę Grabówka dł. 1,5km. Pierwszy km bystro przez las, potem prąd słabnie, brzegi bagienne porośnięte trzciną (zeszłoroczną).Przy brzegu pomosty dla łodzi. 119km szlaku J. Dłużec dł.3,1km. W kajaku Jarka pojawia się woda. Jarek utrzymuje, że nie ma ona koloru żółtego. Misiu gubi trepa. Przepływamy jezioro szukając miejsca na nocleg. W końcu postanawiamy płynąć dalej. 500m strugi i jesteśmy na J. Białym. Po kilkuset metrach pierwsza wyspa z prywatnym polem namiotowym. Lepsze pole jest jednak na drugiej (Wyspa Owcza, są ślady). Rozbijamy biwak. Przypływa łodzią p. Jurkiewicz , właściciel wyspy (8ha) i kasuje po 10zł od łepka.
Dzień drugi. Do Zgonu 2 dni.
Płyniemy przez J. Białe ok. 2km (piąte jezioro na szlaku), odnajdujemy wypływ strugi Dąbrówka. Rzeczka płytka, otoczenie wielce malownicze. 111km szlaku - J. Gant całe otoczone lasami, 3km długości. Wypływ Ganckiej Strugi zamaskowany trzcinami. Rzeka początkowo przypomina zatoke jeziora zarośniętą trzcinami, dalej zaczyna meandrować, las zbliża się do brzegów. 107km szlaku - ujście prawego dopływu Babant (jedynego istotnego dopływu Krutyni) Wydaje się mieć więcej wody niż Krutynia (Gancka Struga) Wpływamy w niego, aby dotrzeć do J. Tejsowo. Na jeziorze wiatr i spore fale. Dopływamy do pomostu na małe co nieco i wracamy. Od połączenia Babantu i Ganckiej Strugi Krutynia nosi nazwę Babięckiej Strugi. Dopływamy do wsi Babięta. Przenoska przez ruchliwą szosę Szczytno - Ruciane. Przypomina to trochę sceny z burleski Chaplina czy też Keatona z noszeniem wielkiego stojącego zegara po mieście. Po przenosce idziemy do sklepu po chleb i inne nieodzowne produkty spożywcze. Dalej Babięcką strugą do ujścia w J. Zyzdrój. Tuż przed ujściem znajdujemy piękne miejsce na biwak i nie płyniemy dalej. Zarzucamy wędki.
Dzień trzeci. Zgon blisko. Jeszcze trochę Babięckiej Strugi i wypływamy na J. Zyzdrój Wielki (100km szlaku) Fala średnia. Na lewym brzegu wielki ośrodek turystyczny. Mijamy Wyspę Miłości. Rudy oczywiście ląduje aby sprawdzić, czy nie da się kogoś pokochać. Zyzdrój Wielki przechodzi w Mały. Dopływamy do tamy zamkającej wypływ z jeziora Zyzdrojowej Strugi (94km szlaku) Zyzdrojowa Struga płynie rozlewając się szeroko. Brzegi zarośnete trzciną, dalej olsy. Dopływamy do J. Spychowskiego (91km szlaku - 10 jezioro) przy wsi Spychowo. Dawniej wieś nazywała się Pupy ( w języku urzędowym Puppen)(rozpoczynał tu swoją podróż "tropami Smętka" Wańkowicz Melchior) Dopiero niejaki Władek Jurand , właściciel drewnianej chałupy otoczonej wysokim płotem, doprowadził do zmiany nazwy uważając, że "Jurand z Pupy" nie brzmi wystarczająco groźnie dla Niemców, którzy masowo przyjeżdżają w te strony w celach turystycznych. Przy moście jest bar, lecz oczywiście nieczynny. Spotykamy Danuśkę na rowerze, która z wyglądu przypomina raczej starego Tolimę. Zaprasza nas do knajpy przy rzece, w której jest kucharką. Właściciel jest wszechstronnym artystą i chce nam wcisnąć swoja płytę p.t. "Sen" Sądząc po jego stanie, jest to Sen pijacki. Wpływamy do J. Zdrużno 8km , aby po kilkuset metrach dotrzeć do jego wsch. zatoki łączącej się z J. Uplik. Na przesmyku most, obok leśniczówka. Jezioro Ulpik długie( 3km) i wąskie pokonujemy w szybkim tempie i pod mostem na drodze Ruciane - Szczytno wpływamy na J. Mokre. Płynąc wzdłuż brzegu docieramy do stanicy w Zgonie (81km). Smażymy ryby, śpiewamy (?) i dzwonimy do Salwy, który podąża w naszym kierunku różnymi pociągami.
Dzień czwarty. W trakcie śniadania zjawia się Salwa. Witamy go uroczyście i wypływamy na J. Mokre, największe z dotychczasowych- 7,7km. Fale znaczne. W połowie długości jeziora są dwie wyspy. Zbieramy się przed pierwszą z nich aby schronić się przed wiatrem i nabrać odwagi. Nabieramy po dwa razy (Salwa nie musi) i ruszamy, aby uciec przed burzą. Po paru minutach nadchodzi wicher, ulewa przechodzi w gradobicie. Fale pół metra, ale od dzioba. Widoczność spada do 100m, ogólnie pięknie, a nawet dwa razy pięknie. Gdy dopływamy do grobli oddzielającej J. Mokre od J. Krutyńskiego (75,5km) jest już po wszystkiem. Palimy wielką fojerę i rozgrzewamy się przy niej. Wpływamy na Jezioro Krutyńskie całe otoczone lasem, z jednej strony niestety, słychać warkot samochodów na drodze Ruciane - Mrągowo. <>73km<> Wypływ Krutyni z J. Krutyńskiego. Rzeka płytka, dno piaszczysto - żwirowe, umiarkowane przeszkody, bystry nurt, jednym słowem klasyka czyli WDA. Szkoda, że tylko 2km. Dopływamy do miejscowości Krutyń. Spotykamy łodzie z żądnymi wrażeń potomkami Hitlera i Goebelsa. Pozdrawiamy ich tradycyjnym "Ja, ja Hitler kaput".Lądujemy na przystani stanicy wodnej. W knajpce przy pomoście suszymy się przy ogniu i rozgrzewamy. Rozpoczyna się część artystyczna. Największym artystą jest jak zwykle najmniejszy uczestnik. Nocujemy w dwu domkach kempingowych.
Dzień piąty. Śniadanko jemy przy domku malarza - nieroba. (Pytacie się co ja tu robię? Nic nie robię) Płyniemy. Na lewym brzegu wielkie ośrodki turystyczne, przystanie pychówek itp. Po 2,5 km tama młyńska. Tak jak napisane w przewodniku Pascala zjawiają się chłopcy z wózkiem do przewozu kajaków. "Chłopcy" mają straszliwe mordy, a pragnienie chyba jeszcze straszliwsze. Dalej rzeka szeroka, płytka, meandruje wśród łąk. Brzegi wysokie do 2m, porośnięte drzewami. Ładnie. Przy moście we wsi Rosocha lądujemy na plaży pola namiotowego. W barze jemy placki kartoflane. Krutynia wpływa na tereny bagienne, meandruje przez trzcinowiska. Wypisz-wymaluj Jegrznia. 62km Wieś Wojnowo. Skręcamy (grupa turystyczna) w wąską strugę z J. Duś. Kilometr strugą, kilometr przez jezioro (piętnaste) i jesteśmy przy wyspie z klasztorem Filiponów. Między Wojnowem a Uktą (3km)rzeka uregulowana, pogoda też staje się nieciekawa. W Ukcie olbrzymie place dla lądowania i odwozu kajaków. Również sklep przy brzegu. Nie lądujemy jednak, lecz płyniemy dalej do stanicy wodnej. Stanica nam się nie podoba, postanawiamy płynąć do Nowego Mostu. Brzegi nadal bagienne, w otoczeniu olsy. 51km Stanica wodna w Nowym Moście. Lądujemy. Nocleg w domkach. Gotowanie zupy. Salwa jedzie z Kierownikiem po "żywność".
Dzień szósty. Charakter rzeki nie zmienia się, może mniej bagien, a więcej olsów. 48km Wpływamy na J. Gardyńskie, aby za chwilę je opuścić przesmykiem na malutkie J. Malinówko. Za chwilkę J.Jeżewko długie, wąskie i kręte. Jest tak cicho i pięknie, że odkładamy wiosła aby kontemplować. Salwa oczywiście nie kontempluje. Po wypływie z jeziora mijamy wieś Iznotę.Rzeka szeroka, nurt wolny, woda ciemna, las olsowy. 45km - Krutynia wpada do Zatoki Iznockiej J. Bełdany. Zrywa sie wiatr, przepływamy na drugą stronę Bełdan i płyniemy wzdłuż brzegu do Wierzby, z międzylądowaniem. W Wierzbie oglądamy pewną wyspę i przystań jachtów. Salwa nie wysiada, lecz odpływa do Mikołajek obserwować wczasowiczki. Jezioro Mikołajskie jest DWUDZIESTYM JEZIOREM NA SZLAKU. W Mikołajkach jemy obiadek i KOŃCZYMY SZLAK KRUTYNI. Zrywa się ogromny wicher zwalający parasole i drzewa. Salva gubi się w ulewie. Z przygodnym Mikołajskim Mazurem jedziemy do Zgonu po samochody i przyczepę. Już po kilometrze powalone drzewo tarasuje drogę. Na szczęście każdy Mazur oprócz buławy w plecaku ma piłę łańcuchową w bagażniku. Po powrocie pakowanie i wyjazd przez Giżycko do wsi Borki w Puszczy Boreckiej . Po drodze ślady wichury i oraz duże łaknienie. Znajdujemy na łące u sołtysa jedyne pono pole namiotowe nad J. Łaźno. Pogoda fatalna, lecz wieczorem w namiocie miła, jak zwykle atmosfera.
Dzień siódmy. Rano mimo psiej pogody zwijamy biwak i o 10godz. ruszamy przez J. Łaźno. Po prawej lasy Puszczy Boreckiej, po lewej domki letniskowe na długim półwyspie między J. Łaźno i Litygajno. Po ok. 3km zmieniamy kierunek N na S i wpływamy pod mostkiem na J. Litygajno. Płyniemy 4,7km przez wąskie (przy końcy 100m) jezioro. 7,5km zastawka przy wypływie Strugi z jeziora. Za chwilę druga. Rzeka głęboka, płynie meandrując przez bagno. Z prawej olsy zalane wodą. Robimy tratwę. Po paru(2) kilometrach wypływamy z bagien. Rzeka staje się ciekawsza, w nurcie drzewa. Jarek dokonuje tradycyjnego cięcia - jedynego na szlaku. Brzegi na ogół niskie, dokoła olsy. na prawym wyższym brzegu pojawiają się pojedyńcze gospodarstwa. Niektóre wyglądają jak "dacze". 15km rzeka wypływa z lasu i zaczyna wściekle meandrować. W nurcie niewielkie przeszkody. Na brzegu żeremia. Po 1,5km wpływamy znów do lasu. Koryto proste jak od sznura, lecz czas już zrobił swoje i płynie się przyjemnie. 18,5km Dopływamy do mostu we wsi Kije i rozkładamy biwak. Samochodem zjawiają się tubylcy, a raczej aborygenii proponują podwiezienie do sklepu w Połomie. Ponieważ są pijani w sztok wysyłamy Salwę ponieważ swoje już przeżył.
Dzień ósmy. Dalej wyprostowanym korytem ok. 4km Za drugim mostem w Połomie rzeka zmienia po raz kolejny charakter meandrując (ok.kilometra) przez trzcinowiska i zagajniki olsów. 24km Znów cudowna zmiana - wpływamy do lasu. Brzegi stają się wyższe, nurt przyspiesza (momentami 6 - 7 km/godz), kwitnące czeremchy. Bezsprzecznie najpiękniejszy odcinek Łaźnej Strugi, niestety tylko 3km. Rzeka zwalnia, pojawiają się trzciny i wpływamy na duże (dł. 5,8km) jezioro Łaśmiady. Płyniemy 2km do wioski Sajzy na wschodnim brzegu na obiadek. Z J. Łaśmiady przesmykiem na J. Straduńskie. 38km Na końcu jezior, tama młyńska w Stradunach. Po przenosce 1,5km przez łąki i wpływamy na niewielkie J. Haleckie zwane Ołówki. Brzegi polne, mało ciekawe. Płyniemy do widocznego skrawka lasu i rozkładamy biwak. Zastawiamy wędki, ale nadaremno.
Dzień dziewiąty. Okrążamy Ełk od wschodu (5km od Sędek nad Legą, gdzie rozpoczynaliśmy spływ w 2002r) i południa i wpływamy na J. Ełckie.. Po wypływie z jeziora Łaźna Struga zamienia się w Ełk. Płyniemy jeszcze parę km aż osiągamy las i miłą polankę na wysokim brzegu. Organizujemy ostatnią już wieczerzę, którą uatrakcyjnia Jarek efektami świetlnymi. na dnie kieliszka. Niestety w trakcie mamy wizytę Pana Leśniczego, który wyraził swoje niezadowolenie z tego, że biwakujemy na jego terenie bez jego zgody. Udobruchany pojechał nam po wódkę.
Dzień dsiesiąty. Ostatni raz zwijamy biwak i płyniemy krętą rzeką do Prostek. Przed Grajewem kończymy spływ.

POWRóT