23 - 24 - 25 wrzesień 2011.
Uczestnicy: Jarek, Tajemnik, Misiu, oraz Tadek na piechty,
Wieczorem w piątek wyjeżdżamy we trójkę i po ładnych paru godzinach meldujemy się na
Polanie Sosny.
Tam znajdujemy nocleg w "Chacie Spiskiej". W knajpie pijemy różne rzeczy mając zapewnienie Misia, że
mieszanie nie szkodzi. Natomiast nieźle zamieszała kelnerka. Ranek wstaje
piękny.
Kwadrans przed dziesiątą jesteśmy już
na wodzie.
Przez parę kilometrów jesteśmy sam na sam z Dunajcem i pięknymi okolicznościami, ale dopływamy do Kątów i
nagle okazuje się, że płyniemy ruchliwa
ceprostradą. W takim razie rezygnujemy z punktu
"masowy połów ryb przy użyciu dowolnego sprzętu"
Dopływamy do Sromowiec Niżnych i
lądujemy na słowackim brzegu
na piwo. Tam nawiązujemy kontakt z Tadkiem, który podąża do Krościenka autobusem. Po godzinie ruszamy dalej. Przy moście mijamy Słowaków
raftingowców. Za chwilę dopływamy do
Ostrej Skały, początku przełomu.
Razem z karawaną tratew wpływamy w gardziel przełomu. Płyniemy między
tratwami oglądając pasażerów, a pasażerowie oglądają nas. Jest też coś do słuchania - z dwóch tratew rozbrzmiewają
tzw. szanty dunajeckie - głównie traktujące o sokołach he-ej.
W ten sposób dopływamy do Siedmiu Mnichów na zboczu Holicy.
Spotykamy trójkę kajakarzy górskich.
Poruszamy się wolno, kontemplując i chłonąc. Wszystkie bystrza są bezpieczne i budzą
tylko pozytywne emocje. Mijamy ujście Potoku Pienińskiego u stóp Ślimakowej Skały.
Za nią Wilcza i Cukrowa Skała i Wysoki czub Sokolicy.
Dopływamy do ujścia Leśnickiego potoku (widok na Sokolicę). Za nim tylko
jedno bystrze i dalej spokojniejszą wodą z widokiem na schronisko Orlica wypływamy z
przełomu. Ponownie łączymy się z Tadkiem, który konsumuje w Krościenku. (W naszych planach nocleg mamy w Zarzeczy,
gdzie Tadek powinien dojść wspiąwszy się wcześniej na Dzwonkówkę). Spotykamy się przed znanym mostem i
lądujemy troche dalej, na terenie piwiarni. Jest już 14.00, lecz radość ze spotkania
skłania nas do trochę dłuższego pobytu na miejscu. Staramy sie doradzić Tadkowi najlepszy wariant i czas przejścia.
Pomysłów jes wiele, lecz zwycięża pogląd, że najlepiej, aby poszedł jutro. Ambitny jak zwykle Tadek broni się przez trzy kolejki
lecz w końcu akceptuje ten jakże racjonalny pomysł. Zaczynamy więc mysleć o miejscu na biwak.
Obok knajpy jest miła łączka, lecz właściciel nie chce nas przyjąć. Kilkaset metrów
poniżej, na prawym brzegu odnajdujemy olbrzymie pole namiotowe.
Jeszcze troche problemów z przewozem Tadka z lewego na prawy
brzeg i możemy się rozgościć w obszernej wiacie.
NIEDZIELA Po wizycie w sklepie i przyrządzeniu jajecznicy i kilku strzemiennych
kajakarze rusza w dół, a piechur w górę. Zaraz za biwakiem duże bystrze rozpoczyna tzw.
Przełom Tylmanowski. Generalnie jest on trudniejszy
od Przełomu Pienińskiego - rzeka potężniejsza, spadki większe, zakręty bardziej niebezpieczne. Ze spokojniejszych miejsc
łączymy się z Tadkiem, który dokądś tam idzie pod górę. W okolicach mostu w Tylmanowej spotykamy
dziewuchy w niezwykłych kajakach.
Dziewczyny startują w zespołach trzyosobowych. My też się z nimi zabieramy.
Z brzegów dopingują nas trenerzy na rowerach.
Niestety zostaliśmy wyprzedzeni przez wszystkie baby. Natomiast w naszej klasie - "Dziaders" jesteśmy
bezkonkurencyjni. Nasz czas to ok 24 min. Dziewczyny skręcają na tor slalomowy, my ruszamy przez
bystrze. Za nim szmat spokojnej wody. Tajemnik zdejmuje fartuch, bo to juz prawie koniec trasy.
Niestety
Za zakrętem w Zabrzeży ukazuje się następne bystrze najeżone głazami.
Na jednym z nich kajak utyka,nabiera wody i osiada na dnie.Tajemnik wychodzi i wylewa wodę. po wylaniu połowy ku jego zaskoczeniu
kajak niespodziewanie odzyskuje nośność i rusza w dół. Prąd jest silny, kajak ciężki - nie das się go utrzymać.
Pozostaje jedynie wskoczyć do środka.
Kajak pędzi przez bystrze rufą do przodu i zanurza się całkowicie w głębokim na kilka metrów plosie.
Tu następna nauka: okazuje się, że dopóki ręce są nad wodą, można wiosłować. Tajemnik przepływa kilkadziesiąt metrów i ląduje na mieliźnie.
To już koniec przygód. Ponieważ w Zarzeczy brzegi są niegościnne, płyniemy do Łącka
Tam kończymy spływ przy przeprawie promowej. Okazuje się też, że Tadek od pewnego czasu schodzi skądś tam w dół.
Zostawiamy kajaki pod opieką przewoźnika i idziemy do miasta na piwo. W restauracji są dwa pomieszczenia. W jednym pijemy piwo,
w drugim odbywa się zebranie agitacyjne kandydata na posła niejakiego Mularczyka i jego protektora Ziobry.
I to by było na tyle.
POWRóT