Wyjeżdżamy jak zwykle o siódmej. (tym razem jest to 8.20) Zabieramy Rudego spod mostu i ok. 11 meldujemy się w Czarnym Dunajcu nad rzeką, przy ostatnim sztucznym progu. km 0 (216km rzeki) Pakowanie sprzętu, zakupy i "sucha zaprawa" zajmują trochę czasu. 12.33 odpływamy. Przy pierwszym bystrzu najpierw idziemy go obejrzeć, mimo to notujemy pewne straty wylewamy wodę z kajaka i jesteśmy trochę wk...wieni. Było to samosprawdzające się proroctwo ("ja się muszę w....") Otrząsnąwszy się z wody i przygnębienia płyniemy dalej. Następne bystrza nie sprawiają już kłopotu. Także najtrudniejsze. W okolicach Długopola 8(208)km rzeka wykręca na wschód. Na zakręcie nurt wpada na gąszcz wikliny całkowicie uniemożliwiający płynięcie. Wysiadamy na kamieńcach i rąbiemy rękami Piotrka. Chwilę później Tajemnik wpada pod równolegle do lustra wody rosnący konar, ale zostaje wyciągnięty za ogon . 13(203)km lądujemy za mostem w Luźmierzu. Gotujemy herbatkę z widokiem na wieżę bazyliki. 17(199)km Nowy Targ, próg wodny przy stadionie lodowym "łatwy do spłynięcia" Dwa km dalej, za ujściem Białego Dunajca następny próg, ok. 1,5m. Środek zajmuje rynna, którą spływamy. (Tajemnik pod powierzchnią wody). 21(195)km Waksmund, przenosimy kajaki obok progu wielkiej elektrowni wodnej. 25(191)km Lądujemy koło mostu w Łopusznej i idziemy na plebanię prosić o nocleg. Dostajemy do dyspozycji salkę katechetyczną . Po rozlokowaniu bagaży ruszamy na poszukiwanie piwa i telewizora. Znajdujemy je w centrum Łopusznej, w Nawtobudowie (3km w jedną stronę). Tam w specjalnie dla nas przygotowanej sali z telewizorem jedni drzemią przy stole, inni na tzw. "zolu" przy kominku. O 23 wracamy. Dzień drugi Delikatnie ponaglani przez Kościelnego zbieramy się powoli, wrzucamy datek do skrzynki w kościele i ruszamy spod mostu, pokrzepiwszy się przedtem. Rozpoczyna się ciąg bystrzy. Ze względu na dość niski stan wody nurt przerzuca się od brzegu do brzegu. Bez fartuchów płynąć się nie da. Przed Harklową zatrzymuje nas trudniejsze miejsce. Jest tam podwójny skręt w kształcie "S", zwany "eSem"w środku prożek, a na końcu nurt rozdzielony pojedyńczym głazem uderza pod kątem prostym w brzeg umocniony wielkimi kamieniami. Przepływamy bez problemów. Po kilkuset metrach pokonujemy mały próg pod mostem w Harklowej. Następne 5km to prosty odcinek. Należy tylko być czujnym i właściwie wybierać kurs. 33(183)km) Mijamy most drogi Nowy Targ-Krościenko i wpływamy na J. Czorsztyńskie. Horyzont oddala się na grzbiety Pienin i Pasma Lubania. Wiatru nie ma więc możemy płynąć środkiem. Z prawej ujście Białej, i dziwny widok kościoła we Frydmanie. Misiu znika powoli na tle Zielonych Skałek, Rudy próbuje jak zwykle płynąć z prądem, Piotrek na chwilę ląduje w Maniowach. Przepływamy obok zamku w Czorsztynie, a za chwilę dopływamy do zamku Nedec Tajemnik płynie w stronę tamy przez jakieś tasiemki leżące na wodzie. Na brzegu, zaraz po wyjściu natyka się na bojówkę ochrony elektrowni. Od nich dowiaduje się się, że przejścia nie ma, sznurków leżących na wodzie nie wolno przepływać, a picie piwa działa niekorzystnie, a wylądować można na przystani. Wracamy więc ok. kilometra na przystań kajakową. Udaje się nam dodzwonić do przewoźnika, który wkrótce nadjeżdża z przyczepą. Jedziemy na polanę Sosny, gdzie w restauracji Dwór (podobno z XVIIw z Grywałdu) jemy obiad. Mamy za sobą 17,5 km. Ok. 16 ruszamy z widokiem na Macelową górę i Trzy Korony. Dopływamy do mostu, a raczej kładki w Sromowcach Niżnych i obserwujemy wędkarza. Zaraz za mostem mijamy przystań. 55(161)km. i wpływamy we wrota Przełomu Pienińskiego obok Ostrej Skały. Opis liczącego 9km odcinka pozostawiamy do czasu jego ponownego przepłynięcia. Będziemy mogli mu poświęcić zalecane 2 - 3 godziny, a nie pięć kwadransów jak obecnie. Będziemy mieli też bardziej świeże zmysły i umysły. 66(149)km Lądujemy obok mostu w Krościenku. 25km pierwszego i 41km drugiego dnia - niezły wynik. Przeciągnąwszy kajaki kilkadziesiąt metrów, na zaplecze rynku, rozsiadamy się w ogródku pobliskiej piwiarni. W nadciągającym chłodnym zmierzchu, nieśpiesznie pociągając z kufla czekamy aż Misiu powróci z Łopusznej z kajakami. I tak przechodzi do historii jeszcze jeden piękny spływ. POWRóT