Tadel, Jarek, Misiu i Tajemnik, 9.06 - 17.06.2023
W piątek koło południa ruszamy z trzema kajakami. Po drodze uzgadniamy wypożyczenie czwartego w firmie
"Zwinka" w Golubiu i rezerwujemy nocleg w Szałkowie, 5km od Iławy. W/g pierwotnego planu wycieczka
miała zacząć się w Starych Jabłonkach, a następnie przez Jez.Szeląg do Ostródy, dalej przez Jez. Ostródzkie,
a potem
Kanałem Elbląskim do Miłomłyna i dalej do Jez. Jeziorak, a z Iławy rzeczką Iławką do Drwęcy.
Odległość tego odcinka to ok. 90km, w tym ok. 33km przez jeziora. Jednak właściciel firmy kajakowej z Iławy
odwiódł nas od pomysłu spływu Iławką, którą w/g niego o tej porze roku nie da się przepłynąć.
Aby nie tracić przyjemnośc płynięcia jeziorami i Kanałem, zmieniliśmy kierunek płynięcia - od Iławy do Ostródy.
(na północ i wschód zamiast na zachód i południe). W ten sposób odcinek po stojącej wodzie skrócił się do ok. 48km,
w tym 25km po jeziorach. Być może to i tak za dużo, ale jak się oprzeć możliwości przepłynięcia przez miejscowość
o nazwie
MIŁOMŁYN
Tak więc ok. 18 meldujemy się we wsi Szałkowo nad Jeziorakiem 5km od Iławy. Nocleg mamy w stacjonarnej przyczepie.
Miejsca dosyć, a przyczepa łączy się z altanką gęsto porośniętą winem. Gospodyni tylko jakaś niepewna, każdy drobiazg
musi konsultować to z mężem, to z panem Mirkiem, lub panem Wojtkiem. Wieczorem przy stole w altanie trochę
uszczuplamy nasze trzydniowe zapasy.
Sobota Zwozimy kajaki do przystani nad jeziorem i tam się pakujemy.
Koło 11 wypływamy. Bezchmurnie, wiaterek uruchamia małą falę. Brzeg zachodni wydaje się trochę osłonięty od wiatru,
w każdym razie fala mniejsza. Po godzinie Misiu daje znak do przerwy, stając w trzcinach. Obok jest jednak kawałek brzegu
umożliwiający lądowanie. Za jakiś czas przypływa Tadel. Minę ma niewyraźną.
Mówi też, że boli go dupa, choć wczoraj nie pił jarzębiaczku. Misiu niewiele myśląc bierze go na hol i płyniemy dalej.
12km od startu dopływamy do miłej przystani. Robimy przerwę obiadową.
Płyniemy jeszcze ok 3km do końca tej odnogi Jezioraka. Łączy się ona 200-metrowym wąskim kanałam z Jez. Dauby.
Misiu i Jarek wpływają na nie poszukując miejsca biwakowego, ale wracają z niczym.
Obok jest parking z wiatą, ale miejsce nie ma charakteru, jak zauważa Jarek. Po pewnych wahaniach przciągamy kajaki przez
nasyp drogi i porzucamy pod płotem parkingu. Rozkładamy się pod wiatą,
100m od kajaków (dla Tadka 200m, gdyż
godność osobista, oraz krótsze niż zwykle nogi nie pozwalały mu przechodzić przez płot.)
Przpłynęliśmy ok. 16km.
Niedziela Po kilkuset metrach Jez. Dauby wpływamy w Kanał Elbląski. Miły chłód i cień.
Szerokość 8-10m.
Drzewa rosnące u brzegu kanału powodują, że nie zauważamy miejsca, w którym jest prowadzony groblą między dwoma jeziorami.
Za to widzimy dwie betonowo-drewniane budowle w korycie. Są to tzw. wrota bezpieczeństwa, które w razie awarii lub remontu śluz
można zamknąć. Po dwóch godzinach płynięcia lądujemy na
kawałku piachu
przy moście i robimy przerwę obiadową. Za godzinę jesteśmy przy
śluzie w Miłomłynie.
Śluzowanie trwa ok. pół godziny. W trakcie dowiadujemy się, że przy nasępnej śluzie "Zielona" możemy przenocować.
Początkowo kanał prowadzi przez rozlewiska, póżniej też jest szerszy niż poprzedni odcinek, gdyż wiedzie korytem rzeki Liwa.
Po 4-5km dopływamy do Zielonej. Lądujemy 100m
przed śluzą, a śluzowy proponuje nam drewniany domek na wysokim brzegu.,
Śpimy na piętrze, na parterze i na polu (Jarek).
przepływ: 15,5km. razem:31,5km
Poniedziałek Śluzujemy, a potem płyniemy 6km kanałem-rzeką rozszerzającą się w miarę zbliżenia do ujścia.
Misiu wysiada w miejscu dawnego pola namiotowego, ale nic takiego nie znajduje.
Wpływamy na Jez. Ostródzkie i szukając miejsca na lądowanie wolno posuwamy się w stronę wypływu Drwęcy.
W międzyczasie na jezioro wpływa Tadel. Nie zwraca na nas uwagi, tylko rozwijając pełną moc, skręca w stronę Ostródy.
Na szczęście manewr ten nie uszedł bystrych oczu Jarka. Po pół godzinie dościga zbiega i skłania go do powrotu.
Jezioro Ostródzkie jest co się zowie rynnowe. Odnoga którą płyniemy ma 10km, a szerokość od początkowych 400m zmniejsza się do 40m.
Pod koniec wypłyca się i płyniemy jak po łące. Wypływamy z jeziora i po kilometrze docieramy do
pola biwakowego "Na Rataja" cokolwiek to znaczy. Po polu biega kilkunastu małolatów, ale są również kolarze w statecznym wieku.
Jeden z nich pożycza nam rower, bo do sklepu 2km. Rozkładamy się pod wiatą i w pobliżu.
Tajemnik idzie spać bo jakoś słabo się czuje, a pozostali grilują.
przepływ: 16km, razem:47,5km
Wtorek 2km po starcie dopływamy do jazu przy moście kolejowym.
Lądujemy na lewym brzegu, a kajaki Misiu przeciąga na prawy, bo krótsza przenoska.
Ostatni przeciągamy na sznurku. Na lewym brzegu (po obu stronach)
bunkry z cegły,
podobno z 1870r. Miały bronić mostu, ale nigdzie nie można przeczytać przed kim. Po 10km. od startu lądujemy przy lokalnym
moście na posiłek i kawkę. Dalej fragment mniej ciekawy, kilka prostych odcinków ok. kilometrowej długości.
I tak dopływamy do ujścia Iławki, która przypomina rów melioracyjny o stojącej wodzie. Lądujemy. Parę metrów od brzegu, na wzgórku
porośniętym sosnami i dębami stoją koślawe ławy i takiż stół. Rozpalamy ognisko, Misiu rozbija namiot przy brzegu, Tadel i Jarek
między drzewami, Tajemnik uwala się z materacem pod dębem, bo na samą myśl o wysiłku rozkładaniu namiotu dostaje mdłości.
przepływ: 22km, razem:69,5km
Środa Tajemnik wstaje z myślą, że natury nie oszuka i nie dokończy chyba spływu, bo "...w piersiach gra aż braknie tchu"
i "prężne ramiona nie wystarczą". jak powstańcom mokotowskim.
2,5km po starcie dopływamy do mostu w m. Rodzone. Tam dojeżdża też zespół ratunkowy wezwany telefonicznie przez Misia.
Diagnoza nie jest wesoła, ale po naradzie postanawiamy dopłynąć do Nowego Miasta, gdyż jest tam szpital. Rzeka robi się ładniejsza, brzegi
wyższe, na brzegach laski sosnowe. Sześć kilometrów od startu mijamy do most kolejowy. Robi wrażenie.
Za parę kilometrów Bratian i ujście Welu. Drwęca staje się wyraźnie większa, pojawiają się przeszkody w nurcie.
Po wykonaniu dwóch prawie całkowitych pętli dopływamy do m. Mszanowo. Na wysokim brzegu pole biwakowe Miejsca na namioty raczej nie ma,
ale jest wiata, stoły, WC i prysznice na głucho zamknięte zresztą. Pogoda się pogarsza
i Tajemnik widzi, że osiągnął kres swoich możliwości. Dzwonimy do Iławy po Pana Romana. Przyjeżdża i odwozi Tajemnika na dworzec, Misia do
Szałkowa po samochód. Tak więc Tajemnik spędza wieczór w pociągu, pozostała trójka tradycyjnie.
POWRóT