Lipiec 2007. Uczestnicy: Rudy, Tajemnik, Misiu, Dzieci

Wyjeżdżamy w poniedziałek o 15.00 tj o 17.00 dwoma samochodamii ok. 23 jesteśmy za Bydgoszczą w zajeździe Chata Skrzata . Skrzatem był optyk (podobno z Zakopanego), o Skrzatową trzeba zapytać Jarka. Rano po śniadanku jedziemy do Drawna. Parkujemy w stanicy nad J.Dubie
START 69km szlaku. Po kilometrze wypływ Drawy z jeziora. Początkowo brzegi niskie, zarośnięte łozami, dużo roślinności w korycie. Wody zadziwiająci dużo. Po kilkuset metrach prąd przyspiesza (3 - 5 km/godz.) Koryto stosunkowo proste. Na zmianę - lewy brzeg wysoki a prawy niski, za chwilę na odwrót. Na wyższych brzegach widać piękny las grądowy - buki, klony, dęby. Buki schodzą do samej wody, Przed mostem w Barminiu trochę zwalniamy. Za mostem prąd wzrasta, pojawiają się przeszkody. 61 km. mijamy ruiny mostu i tamy przy byłym tartaku. Chwilę później pnie w poprzek, lecz na szczęscie pokryte częściowo wodą. Na brzegu jakiś mokry nagus, który okazuje się kimś w rodzaju hieny wodnej - szuka na dnie przedmiotów, które wypadły z przewróconych kajaków. Mówi, że nigdy nie odchodzi z pustymi rękami. Dalej podobnie: na bystrzach prąd do 7km/godz, przeskakujemy z rozpędu przez wiele pni, lub pochylamy się pod nimi. Momentami rzeka płynie jarem, a gałęzie drzew tworzą tunel. Ciągle zadziwiająco wiele wody. W dodatku wydaje nam się (naiwni), że jestaśmy sami na rzece. 50km Dopływamy do pola biwakowego Bogdanka, położonego w widłach Drawy i Korytnicy. Widok tego miasteczka trochę podłamał, lecz znajdujemy sobie miły kącik i rozbijamy biwak. Po kolacji gramy i śpiewamy, co zwabia innych uczestników biwaku. Bliższą znajomość zawieramy z uczestnikami zakładowej wycieczki Służby Więzienniczej. Niestety pęka struna i nastrój siada. Także próba zakupu jedynej kobiety, jaką posiadała wycieczka SW zakończyła się niezbyt dobrze.
Dzień drugi. Wodujemy na Korytnicy i wypływamy plasując się pod koniec trzeciej dziesiątki. Parę kilometrów płyniemy w stadzie. Na pierwszej przeszkodzie przedzieramy się do przodu. Rzeka większa, dolina szersza, prąd mniejszy, przeszkody rzadsze. 43km głaz narzucony zwany Wydrzym Głazem. Niektóre legendy przekazują, że w narzuceniu maczał palce JPII, tak jak w wielu innych tego typu wydarzeniach. Kilkaset metrów dalej pierwsze i ostatnie niebezpieczne miejsce na Drawie - rzeka zablokowana na całej szerokości kilkoma drzewami. Gałęzie nie pozwalają przejść góra. Pod brzegiem jest przejście, lecz bystry prąd spycha kajak na wystające konary. Na rzece dramat, a raczej komediodramat.
Pierwszy z dwu aktów, które obejrzeliśmy nosił tytuł "Spokojnie k... Tatusiu".
W drugim p.t. "Przepraszamy cię synku" uczestniczył Rudy. Są dwie wersje tych wydarzeń.
Wersja I:Stojący na skarpie Rudy widząc tonący kajak skoczył do wody z okrzykiem "dzieckooooo" i złapał malucha, który już był wciągany pod pnie przez wir wodny.
Wersja II (naocznych świadków): Stojący na skarpie Rudy, chcąc się dokładniej przyjrzeć załodze przepływającego kajaka zsunął się do wody, a wywołana przez to wydarzenie fala przewróciła kajak o mało nie topiąc dziecka.
Jak było, tak było. Pewne jest, że został Ojcem Chrzestnym. Szkoda opuszczać tak ciekawe miejsce, musimy jednak płynąć dalej. Rzeka zwalnia, przeszkód wyraźnie mniej. 33km. - drewniany most koło wsi Głusko. Zatrzymujemy się na chwilę (Jarek leci do sklepu). Za mostem bystrze, a za chwilę rozlewisko elektrowni. Po przenosce dopływamy do pola biwakowego na małe co nieco. Rzeka traci nieco uroku: widać , że brzegi były kiedyś umocnione kamieniami i rosnącymi regularnie olchami. Są jednak miejsca gdzie już poradziła sobie z ludzkim wandalizmem. 25km. Stare Osieczno. pozostałości portu barkowego, wizyta w sklepie. Za dwa kilometry pole biwakowe przy leśniczówce Kotlina. W biwaku towarzyszą nam różne bydlęta (konie, krowy, są też Niemcy). Wszystkim kieruje owca. Sąsiedzi sporządzają z uschniętych sosen zeribę wokół namiotów. Gotujemy zupę. Rudy próbuje wsiąść na kobyłę ze stołka. Wieczorem zwykłe długie rozmowy o wszystkim.
Dzień trzeci Drawa, mimo odciętych starorzeczy bardziej kręta niż w górnym biegu. Okolica wypłaszczyła się. Zamiast lasów bukowych na wyższych brzegach sosny Z biegiem czasu i rzeki coraz dłuższe odcinki proste, czasem urozmaicone zwałkami. Coraz częściej las oddala się od brzegów (słońce pali). 11km wieś Przeborowo. Lądujemy na prywatnym polu biwakowym. Ponieważ właściciel pola wyraża chęć zawiezienia nas do Drawna, postanawiamy zakończyć spływ. Zawracamy Misia i Jarka, którzy wysforowali się parę kilometrów w dół. Reszta bierze kąpiel, chociaż nurt bystry. Jedziemy po samochody i ok. 16. WYJAZD do domu.
W ciągu trzech dni przepłynęliśmy 58 km. Rzeka piękna, zwłaszcza do ujścia Korytnicy: dużo wody, szybki nurt, wysokie brzegi, piękne lasy. Przeszkody sprawiają raczej radość niż trudność - na całej długości nie było żadnej konieczności przenoski. Od elektrowni przy wsi Głusko trochę mniej ciekawie, cieszył jednak las schodzący do samej rzeki. Jedyny mankament to całkowity brak ptaków, a jedyny widziany bóbr też był jakiś nieruchawy. KONIEC i bomba.

POWRóT