20.09.2021, poniedziałek godz. 11.
Poszukując małej rzeczki na 3 dni spływu trafiliśmy na Małą Panew. Na podstawie zdjęć w internecie Tajemnik stwierdził, ża rzeczka jest łatwa, bo płytka i z piaszczystym dnem. Misiu po rekonesansie w Potępie, Kuźnicy i Krupskim Młynie był zdania, że będzie trudno, gdyż nurt ma bystry, głębokośc dużą i wielką ilość przeszkód w korycie. Kto był bliższy prawdy - widać na załączonych obrazkach.
Tak więc 20 września pojawiliśmy się w miejscowosci Pusta Kuźnica przy drewnianym moście na Małej Panwi. Po sprawdzeniu czy Tadek zmieści się w kajaku, znosimy je nad rzekę. Koło mostu jest łacha piasku pozostała po przyborze (sądzącpo śmieciach na drzewach - przybór minimum 1,5m). Woda jest kolorowa i pieni się obficie.
START, godz. 12.07 Przeszkody pojawiają się natychmiast.
0,4km brzoza zajmujecałą szerokość.
0,9km Zator. Przy próbie przepłynięcia Jarek gruntuje. Przeciągamy brzegiem 50m.
1,2km Walka półgodzinna. Siekiera w użyciu.
1,4km Lekkie dupanie. po dwóch pniach
1,6km. Dęby w wodzie. Dość łatwo.
2,6km 50-cio metrowy trudny odcinek.
3,2km. Ciupiemy, choć dałoby się i bez tego.
3,9km Przejście w czwartej próbie.
4,5km. W zasadzie łatwy do pokonania górą lub dołem.
Nic dziwnego, że średnia prędkość to 0,8km/godz., mimo iż nurt zasuwa czasem powyżej 5. Panew wypływa na łąki, ilość przeszkód z zmniejsza się, a w każdym razie nie powodują konieczności wychodzenia z kajaka. Tajemnik z nipokojem zauważa, że rufa kajaka zanurza się coraz głębiej. 150m przed mostem w Potempie pień zwalonego drzewa blokuje jazdę. Tajemnik jednakowoż przejeżdża pod pniem, gdyż jego kajak prawie całkowicie zanurzony jest w wodzie. Jarek rąbie. Tuż przed mostem w Potempie z lewej strony wpada rzeczka, a raczej kanał Stoła. Wpływamy w nią i lądujemy.
Przebyty dystans: 7,5km czas: 5 godz. Wyciągamy kajaki na brzeg. Tajemnik ma na rufie 10cm dziurę, a ponieważ worek wodoodporny okazuje się przemakalny, cała zawartość łącznie ze śpiworem pływa w wodzie. Wieszamy wszystko na sznurach, obok rozpalamy ognisko i gotujemy zupę. Misiu rozbija namiot, reszta jest zdania, że padać nie będzie. Zresztą mamy tylko płachtę. Tak więc siedzimy w czwórkę, potem w trójkę przy ogniu pociskając różne pierdoły. Tajemnika jak zwykle nurtuje problem czy słabe osiągi (cały dzień to 5 godzin na wodzie) są efektem jesieni życia, czy jesieni klimatycznej, klimatu czy klimakterium? Na razie nie udało się tego rozstrzygnąć. Misiu śpi na łące, Tajemnik koło ogniska.
wtorek, 21 wrzesień. Rano przy bezchmurnej pogodzie dosuszamy ubrania, a Tajemnik łata dziurę w kajaku taśmą naprawczą. W trakcie śniadania zjawia się miejscowy zasraniec i robi dziką awanturę twierdząc, że zanieczyszczamy jego teren. Słuchamy go z uwagą i należnym szacunkiem, a potem wodujemy. Po pięciu min. płynięcia zator na całej szerokości Jarek przeciska się tzw. dupaniem. Reszta przypatrujemy się z bliska, a potem wycofuje się na lewy brzeg. Jarek parkuje w środku zatoru i z siekierą rusza do boju. Przeciągamy kajaki 10m i wodujemy w miejscu przez niego przygotowanym. Po 4,5km lądujemy w centrum Krupskiego Młyna, w miejscu rozpoczynania spływów przez jedną z firm - "Kajnar", czy też Knajar. Tadek pada na kolana przed swoim prześladowcą. Idziemy do centrum nabyć różne produkty. Dalej płyniemy lasem. Brzegi są wysokie i suche. W lesie dorodne sosny i zadziwiająco dużo dębów. Niestety, w rzece nie ma życia. Żadnych ryb, żadnych ptaków. Widzieliśmy tylko dwie krzyżówki. Po 5km niespodziewany zator, ale z lewej strony jest przejście po piachu.
9km Dopływamy do miejsca, które na mapie jest oznaczone jako "wiata piknikowa" Lądujemy. Na łące stoi duża wiata ze stołem, ławami i grilem. Na brukowanej podłodze warstwa błota po przyborze Panwi. Okazuje się z napisu na desce, że łąka jak i wiata są prywatne. Cena wynajmu 100zł za pięć godzin. Rozpalamy ognisko (drewno po 30zł taczka). Gotujemy, jemy i pijemy. Tajemnik idzie spać pod pretekstem, że nie ma już nic słodkiego. Reszta słucha ostrej muzyki która zagłusza nawet bicie dzwonów (co pół godziny) w pobliskim kościele. Po wyczerpania baterii muzyka gaśnie, ale nie gaśnie duch u dwu weteranów, chociaż Tajemnikowi ich dialogi wydają się nieco dziwne. W nocy Tadek ma kłopoty ze śpiworem, który jest wyjątkowo niesforny, mimo iż właściciel przemawia doń w tonie pojednawczym.
22 wrzesień 2021, środa, 12.26
Startujemy do ostatniego odcinka.
2km Dopływamy w okolice młyna w Żędowicach. Przenoska 50m. 3km Młyn Thiel. Za młynem duży staw. Przed młynem wypożyczalnia kajaków. Przenoska ze dwieście metrów. Różnica poziomów wody - ponad 3m. Dopływamy do tamy elektrowni i mostu na przedmieściach Zawadzkiego. Rzeka przed tamą rozdziela koryto. W odnodze w którą wpływamy wody 15cm. Wynosimy kajaki na wysoki nasyp drogi Zjawia się Bogdan z Pustej Kuźnicy (u którego przechowujemy samochód) i zabiera Misia. Reszta przechodzi na drugą stronę mostu i gotuje kawę.
Małe podsumowanie:
odc.1 dł. 7,4km czas płynięcia 1.48 czas odc. 5 godz
odc.2 dł. 8,4km czas płyn. 1.32 czas odc. 4.30godz.
odc.3 dł. 7,6km. czas płyn. 1,28 czas odc. 2.15godz.
Pierwszy odcinek był trudny, ale ciekawy i pełen emocji. Zwłaszcza, że nurt rwał ponad 5km/godz. Od Krupskiego Młyna nie ma już przeszkód w nurcie, (ale są młyny) rzeka jest łatwa, ale trochę nudna, chociaż prąd wody wcale nie mniejszy. GPS zanotował odcinki z prędkością kajaka 9km/godz Szkoda tylko, że brak w niej roślin i ptaków.
POWRóT.....