28 kwiecień - 4 maj 2019r. Uczestnicy: Tajemnik, Misiu, Tadek
Granicę SK/UA przekraczamy w Ubli koło Humiennego i po 40km wkraczamy do Ungvar (obecnie Użhorod). Meldujemy się w hotelu Użhorod i idziemy 1,5km przez most na Użu na ul. Korzo. Nazwa sugerowała, że może to być corso takie jak w Stanisławowie, lub innym Mediolanie. Niestety, jaki kraj takie corso. Pijemy piwo i jemy coś w piwnicznej restauracji.
Poniedziałek Jedziemy na wzgórze zamkowe, a potem piechotą na zamek. . Po drodze kościół pojezuicki z w XVIIw., obecnie katedra greko-katolicka. p.w. Podwyższenia krzyża św. Wygląda wspaniale, ale nie wchodzimy, bo trwa msza św. Na zamku przewodnicy opowiadają ciekawe i dziwne legendy sprzed wieków, w których to (legendach, nie wiekach) pojawiają się też polscy królowie. Na dziedińcu Turul - święty ptak Madziarów, który przyprowadził ich z nadwołżańskich stepów do serca Europy. Przed wyjazdem wpadamy na winko. Misiu wylosował skwasniałe. Jedziemy do Munkacs, od pewnego czasu zwanym Mukaczewo. Parkujemy na podjeździe pod zamek Polanka zwany przez analfabetów Palanką. Do środka nie wchodzimy - kolejka. Ptak Turul, który stał na kolumnie został ostatnio zamieniony na trzyzębne widły. Za powrotem okazuje się, że akumulator padł. Przygodny Rusin przywozi z domu kable i uruchamia nam samochód. W ramach rewanżu Misiu taranuje auto innego tubylca. Po tych wszystkich przygodach jedziemy do Bereha Saskiego (Sasbereg) zwanego Berehowo. Po drodze zawijamy do wielkiej winnicy zwanej Czizaj (Chizaj), która reklamuje się przy wszystkich drogach Zakarpacia. Niestety, na degustację się nie załapujemy - terminy zajęte, ale kupujemy butelkę, czy dwie. Nocujemy w hoteliku za peryferiach.
Wtorek Ruszamy w górę Cisy. Niedługo po wjeździe w góry docieramy do niedużej polany przy drodze. Napis na desce mówi, że to "Austrian-Hungarian Marker" w 1885r wyznaczono tu środek Europy. Na placyku kilkanaście straganów z różnym dobrem. (kupiliśmy butelkę miodu o dużej mocy). Jes też restauracja a w niej kulesza z wurdą, budzem i szkwarkami. Za Rachowem odchodzi droga do stacji narciarskiej Dragobrat pod Stohem w Świdowcu, ale jej wygląd zniechęca nas do wjazdu. W Jabłonicy opuszczamy dol. Cisy i wspinamy się na przeł. Tatarską a na niej stacja narciarska Bukowiel. Na zboczach i grzbiecikach należących do Jabłonicy (Już przed I wojną było to uzdrowisko) stare i nowe wille, o niemieckich i angielskich nazwach. Zjeżdżamy w dolinę Prutu i skręcamy w górę, do Worochty. Widok Worochty jest trochę rozczarowujący. Być może dlatego, że jest szaro i deszczowo. Wrażenie robi tylko kamienny wiadukt na Prucie z XIXw.
Środa W drodze do Kamieńca Podolskiego docieramy do Kołomyji, a tam odwiedzamy Muzeum Huculszczyzny i Pokucia. Następnym przystankiem jest zamek w Chocimiu. Małe to wszystko, ale mam dreszczyk na plecach - wyobraźnia działa. Jedziemy do Kamieńca i znajdujemy nocleg w mieście.
Czwartek Z miasta przedostajemy się
Mostem Tureckim na parking pod zamkiem, na którym może się zmieścić 6 samochodów i autokar. Na dziedzińcu spędzamy trochę czsu, Nowy Zamek oglądamy z murów Starego. Do miasta już nie wracamy. Generalnie wydaje mi się, że chęć do zwiedzania przejawia tylko 1/3 uczestników wycieczki. Ok 12.00 przekraczamy Zbrucz w Skale Podolskiej. Ruiny zamku oglądamy z okien samochodu. W Czortkowie nad Seretem idziemy na piwo do knajpy "Pan Czortkowski" Przedwojenne zdjęcia tworzą nostalgiczny klimat. W kościele p.w. Św. Stanisława, który od 1610r (z 40-letnią przerwą na magazyn nawozów sztucznych) należy do dominikanów nie ma śladu polskości, nawet w grubej księdze intencji mszalnych wszystkie zapisane po ukraińsku, mimo że większość to nazwiska polskie. Przy chodniku wielka mapa na której zaznaczono zasięg etniczny Ukraińców. Sięga Nowego Sącza i Preszowa. A Kanada to co? W Buczaczu nad Strypą kręcimy się trochę po placu ratuszowym. W Podhajcach nad Koropcem postanawiamy coś zjeść. Parkujemy 200m od ryneczku, obok prawosławnej cerwi Uspieńskiej z 1650r. (fundacji Anny Mohylanki, żony "Rewery" Potockiego) Obok ratusza, który jest wpasowany w ciąg kamieniczek, są dwa bary. W jednym jest jedzenie, ale nie ma piwa. W drugim jest piwo, ale nie ma jedzenia. Radzą nam wziąść parę flaszek i wypić przy obiedzie. Robimy tak. Na przeciw greko-katolicki sobór pw. Wszystkich Świętych Ukraińskiego narodu. Jedziemy do Brzeżan i instalujemy się w hoteliku na obrzeżu miasta z widokiem na staw na Złotej Lipie.
Piątek Dzień zaczynamy od zwiedzenia ruin zamku Sieniawskich. Trochę wałęsamy się po rynku a wreszcie ruszamy na Zakarpacie. Drogi początkowo są fatalne, czasem trzeba poruszać się poboczami. Dopiero 15km przed Stryjem dojeżdżamy do drogi E471 Lwów - Stryj - Munkacs, która ma polskie standarty. Tuż za Stryjem opuszczamy dol. Stryja i wkraczamy w Bieszczady Skolskie. Posuwamy się w górę wąskiej doliny Oporu, przejeżdżamy Skole, dość duże uzdrowisko i osiągamy Tucholkę. Tu odchodzi zniszczona droga na przeł. Tucholską. Nie skręcamy na nią, a szkoda, bo są na niej dwa ciekawe pomniki.
Pierwszy jest węgierski. W/g podań przez przeł. Tucholską w 896r. przeszli Madziarzy w swojej wędrówce ze stepów nadwołżańskich na Nizinę Panońską Jest to miejsce licznie odwiedzane przez Węgrów, którzy wybudowali "Pomnik Zdobyczy" i swoim zwyczajem obwieszają je wieńcami i szarfami o barwach węgierskich i Arpadów.
Historię drugiego pomnika dedykuję wszystkim miłośnikom Upadlińców.
Administracja i rada narodowa obłasti lwowskiej postanowiły w 2017r. uczcić bojowników Ukrainy Karpackiej, tworu powstałego na terenie Zakarpacia, czy też Podkarpacia w 1938r. pomysł poparła wicepremier ds. integracji europejskiej niejaka Iwanna Kłympusz . (jej dziadek Dmytro Kłympusz uczestniczył w walkach przeciwko Węgrom). Oto co można przeczytać na tablicy, która stoi na przełęczy:
W 18.03.1939 Węgry rozpoczęły okupację Ukrainy Karpackiej i wojska węgierskie w ciągu paru dni zlikwidowały Sicz Karpacką. (siły zbrojne UK). Ok. 600 jeńców, przeważnie rannych, po strasznych torturach żandarmi wegierscy przekazali na przeł. Tucholskiej komendzie polskich Wojsk Ochrony Pogranicza, jako, że mieli obywatelstwo II RP. Wykonując rozkaz Marszałka Polski Edwarda Rydza Śmigłego, wbrew europejskim konwencjom Polacy nie wzięli ich do niewoli, lecz rozstrzelali w pobliskich wsiach Nowa Roztoka, Werbiaż, Żupany.
My wykręcamy na pn. Krajobraz zmienia się radykalnie. Góry zostają z boku, my posuwamy się płaskowyżem szerokim na kilka kilometrów, a za jakimś garbem ze zdziwieniem spostrzegamy, że znów jesteśmy w dolinie Stryja. Za chwilę przekraczamy grzbiet wododziałowy (z niego widok na Pikuj) i zjeżdżamy w dol. Latoricy. Dolina jest wąska i całkowicie zalesiona. Jemy obiad w dużej restauracji nad urwistym brzegiem Latoricy o nazwie Szalet. Nocujemy w Mukaczewie.
Piątek Rano odwiedzamy miejscowy bazar zwany Centalny Rynok aby zakupić trochę kiełbas, i ruszamy do domu. (spędzając na granicy 7 godzin)

Powrót