1listopad 2018. Uczestnicy: Tajemnik, Misiu, Tadek
W ramach odnowienia aktywności górskiej, zachowując jednakże umiar należny wiekowi, postanawiamy udać się do jakiegoś schroniska, aby znów zakosztować jego niezapomnianej atmosfery. Wybór padł na schr. Kudłacze znajdujące się w przysiółku o tej nazwie leżące pod (i na) grzbiecie Łysiny 8km od Pcimia. Dodatkowym (albo podstawowym) argumentem za tym wyborem były zapowiedziane występy muzyczne. (Włodimierz Mazoń i przyjaciele, Radek Partyka i prawdopodobnie Adam Suder). N.b. Nazwiska te są nam zupełnie obce.Podjeżdżamy samochodem na parking 200m od schroniska. Zameldowawszy się w schronisku ruszamy na szczyt Łysiny (891m), jednakże 500m od szczytu znajdujemy dobre miejsce na małą imprezkę. Po powrocie bierzemy udział w śpiewach indywidualnych i chóralnych. Po dziesiątej gospodarz, który od początku wyglądał na wkurzonego tym, że mu tyle ludzi wydziera się w chałupie, wygania nas z jadalni. Idziemy więc do swojego pokoju zabierając paru ludzi, w tym Elę, przyjaciółkę Radka, która usilnie stara się z nami zaprzyjaźnić. Impreza kończy się zaproszeniem nas na poranną wycieczkę przez Elę i Radka. Wymawiamy się pretekstem spania do południa. Rankiem wynosimy się z pustego schroniska. Jedziemy na Gruszowiec aby odbyć krótką wycieczkę na Ćwilin. (Tajemnik zostaje pilnować samochodu zaparkowanego przy barze.) Na Ćwilinie dopada nas telefon od Eli. Usilnie chce się z nami spotkać. My postanawiamy zakończyć wycieczkę obiadem z widokiem na góry. Szukając miejsca z widokiem, dojeżdżamy na Obidową. Nie zważając na zimny wiatr, spożywamy na dworze, a Tadel musi wytłumaczyć Eli dlaczego nie ma nas na Ćwilinie.

Powrót