Tadel, Jarek, Misiu, Tajemnik
Czwartek. Wieczorem docieramy do Chmielu pod Otrytem i meldujemy się 1,5km dalej w chacie zwanej "Ruskie". (Po drugiej stronie Sanu istniała kiedyś wioseczka tej nazwy). Dostajemy pokój który zajmuje połowę parteru. Bez ociągania organizujemy uroczystą wieczerzę powitalną, która trwa do późnychych godzin nocnych.
Piątek. Rano leje jak z cebra. Przed południem przejaśnia się trochę. Jedziemy do wypożyczalni w Dwerniku po rower dla Misia i ok 12.00 decydujemy się wyruszyć na Otryt. Jarek i Tadel z buta, Tajemnik i Misiu na rowerach, w tym jeden na elektrycznym. Rowerzyści jadą szosą w stronę Dwernika, a potem skręcają w dol. potoku Chmiel. Po 2km asfaltem droga przechodzi w błotnistą spychaczówkę i dociera do placu drzewnego na skrzyżowaniu wielu dróg leśnych. Tymczasem Tadel i Jarek z wieloma trudnościami podchodzą wprost z naszej chałupy na stokówkę wijącą się po poziomicy 600m. Po spotkaniu ruszamy z doliny stromo na grzbiet wąską dróżką. Rowery spisują się świetnie, chociaż Tajemnik musi swój pchać. Deszcz się wzmaga. Po 2km dochodzimy do grzbietu, którym ciągnie się szlak niebieski z Dwernika, a 5 min potem osiągamy Chatę Socjologa. Chata pusta, nie licząc dwu osób, w tym jednej (sądząc po ozdobach w nosie) murzynki o białej skórze. Osoby te odchodzą zamykając chatę, ale zostawiając na zewnątrz cebrzyk pełen gorącej herbaty. Tadel jak zwykle pili do zejścia, więc trójka odchodzi. Tajemnik ma jeszcze do wypicia sześć herbat, oraz kontemplację okolicy. Zjazd grzbietem do obniżenia pod Trohańcem jest przyjemny. Później następuje gwałtowny zjazd błotnistą dróżką do podnóża Otrytu W połowie zjazdu Tajemnik stwierdził, że hamulce rowera zostały zużyte doszczętnie. Na szczęście do Lutowisk jest już nieduży spadek. Do szosy dojeżdżamy mniej więcej równocześnie. Tam Misiu stwierdza, że jedzie do domu (14km), reszta udaje się do baru obok delikatesów. Jest to dziwny obiekt : czynny do 20.00, od 18.00 nie można już nic zamówić, a kelner podsłuchuje i wtrąca się do rozmowy, wyraźnie chcąc w mordę. Dzwonimy do taksówkarza. Jest w Ustrzykach, lecz po godzinie przyjeżdża busem i zawozi nas do chałupy.
Po kolacji następują "dłgie nocne Polaków rozmowy", ("krótkiego płaczu kobicego" nie zauważyliśmy) w których Misiu biernie uczestniczy leżąc na łóżku. Następnie odpada Tajemnik, potem Jarek, a Tadel nie mając partnerów do dyskusji bierze prysznic o 5.00 rano.
Sobota. Z trudem wstajemy ok. południa. Krzątamy się po obejściu próbując podjąć jakąś decyzję, ale idzie nam jak z kamienia, zwłaszcza, że nadal leje. Wreszcie postanawiamy kupić coś do picia, a pierwszy sklep odnajdujemy w Wetlinie. Po drodze odwiedzamy ekskluzywny ośrodek w Dwerniku oraz pijemy piwo w knajpie. Na kolację gospodyni smaży nam pstrągi. (50 zł sztuka)
Niedzielę przeznaczamy na powrót do domu.

POWRóT