Alacsony-Tátra, październik 2014r. Bolo i Tajemnik

Mateusz wiezie nas do Liptowskiej Tepliczki. Późnym wieczorem meldujemy się w wielkim hotelu na końcu wsi, całkowicie bezludnym, także bezpiwnym. Rano wyruszamy drogą w stronę widocznych wyciągów na pn-ws. krańcu Pańskiej Holi. Na zboczu widać miedze na byłych polach. Sadzono na nich kartofle, a baby w worach znosiły je po wykopkach do wsi, tymczasem chłopy tańczyli w knajpie. (Dokumentacja zdjęciowa w hotelu) Zagony są prowadzone pionowo, inaczej niż gdziekolwiek wcześniej widzieliśmy. (W górach zagony są prowadzone tarasowo, aby zapobiec erozji). To i wąskość zagonów sugeruje, że były uprawiane ręcznie. Obok wyciągu podchodzimy na grzbiet ciągnący się od Pańskiej Holi Na grzbiecie kapliczka i widok na Vysoke Tatry. Skręcamy na południe, lecz nie idziemy grzbietem, ale trawersującą go od wschodu drogą. Z płaskowyżu, którym jest grzbiet Pańskiej Holi otwiera się widok na wschodnią część Tatr Kralowoholskich. Idziemy pastwiskami wygolonymi przez owce mijając szałasy, a właściwie obory. Po czterech km dochodzimy do kulminacji Pańskiej Hory 1429m. Trawersujemy ją, a widząc niżej zgromadzone drewno, schodzimy i robimy przerwę na kawę. Grzbiet Pańskiej Holi obniża się, z lewej podchodzi dol. Ździarska. Schodzimy ok 60m na jej dno, a zaraz potem drogami zwózkowymi zaczynamy podchodzić na kulminację Andrejcowej 1520m. Z wielkiego lasu który pokrywał te zbocza zostało tylko parę kikutków, reszta padła równo. Przygnębiające wrażenia. Dochodzimy do utulni (dwa noclegi w 1989r). Rozpalamy ogieniek i zastanawiamy się czy spać w niej, czy w szałasie, który Bolo wyczaił dwieście metrów dalej.(szedł nieco inną drogą) Problem rozwiązała grupa Słowaków, krórzy pojawili się niebawem, wpadli do utulni i zajęli wszystkie wyrka. Idziemy więc do szałasu, w którym dwie ławy pozwalają się zdrowo wyspać
Wtorek Wyruszamy z rana, gdyż mamy do przejścia ponad prawie 20km i 1200m podejść. Z Wlk. Wapienicy (1691m) schodzimy bardzo trudnym i stromym terenem (500m w dół) na przeł. Priehyba, przez które przedchodzi droga szutrowa z Pohronia na Poważe. Tam gotujemy herbatę i bezskutecznie szukamy wody. Idzie nam się dość wolno i staje się pewne, że planowane 8h zostanie przekroczone o kilka godzin. Krajobraz prawie księżycowy całkowite gołoborze, częściowo uprzątnięte. W dodatku Tajemnik wysuszony na wiór. Na mapie jest zaznaczone żródło na Zadniej Holi, na 12km i to cała nadzieja na przeżycie. Dochodzimy tam późnym popołudniem. Niestety mimo długotrwałych poszukiwań wody nie znajdujemy. Tajemnik wie, że musi umrzeć, jednak wlecze się dalej ze zwieszoną głową. Dzięki temu po kilku km, mimo że już zmierzcha, zauważa koło ścieżki plastikową butelkę. Butelka zawiera 1,5l gazowanego i słodkiego płynu i jest nieużywana. Tajemnik wznosi toast na cześć Opatrzności. Zapada noc, ale księżyc i gwiazdy oświetlają drogę i pobojowisko wokół drogi. Po dwóch godzinach szlak schodzi z grzbietu i trawersuje gołe zbocze. Przecina ją kilka strug zbiegających spod grzbietu. Przez kilkadziesiąt minut raczymy się chłodną wodą. Z tej radości i błogości mijamy odejście ścieżki do Ramżay. Orientujemy się po pół godzinie, wracamy i wreszcie docieramy do utulni. Jest po północy, ale nikt z licznej gromady Słowaków jeszcze nie śpi, tak jakby na nas czekali.
Środa Rano wstajemy z ociąganiem. Na ognisku gotujemy herbatę, co wzbudza sensację wśród tubylców, którzy zresztą szybko znikają. Zażywamy miłej samotności, a potem wciągu trzech godzin docieramy do przeł. Czertowica, tylko raz pomyliwszy drogi. Wchodzimy do hoteliku tuż prze drodze. Wydaje się tym , w którym nocowaliśmy 16 lat temu. Wypijamy piwo i wspominamy stare dzieje. Przy pierwszym jesteśmy pewni, że za chwilę ruszymy dalej. Przy drugim się wahamy, a po trzecim bierzemy klucz i idziemy do pokoju.
Czwartek Wkraczamy w Ďumbierske Tatry . Mgła zasłania widoki, ale czuć wysokogórską atmosferę. Po czterech godzinach dochodzimy do schroniska imienia jakiegoś hrdiny. To wielki kamienny budynek z kamienną atmosferą. Jesteśmy jedynymi gośćmi, nie licząc dwu Słowaków o wyglądzie drapichrustów. Pijemy piwo , kulturalnie, bo kufel 8euro. To nie dziwi, bo: ponúkame najvyššie čapované nosičské pivo na strednom Slovensku. Nosiczkie piwo tzn wnoszone przez nosiczów czyli tragarzy. Obecny chatar Igor Fabricius chwali się, że wyniósł na plecach 173 tony piwa i innego dobra. Tu ciekawostka: niekoľkokrát sa na chate konali preteky nosičov Šerpa Rallye a najrýchlejší vyšiel z Trangošky so 60 kg za 55 minút, pričom čas na turistickom smerovníku je 120 minút (Z Trangoszki do Schroniska jest ponad 3km i 600m do góry). Z pokoju Słowaków dochodzi śpiew (Javorina), ale to niemiły zgrzyt, gdyż Słowacy śpiewają tak jak wyglądają.
Piątek Rozpoczynamy odwrót. Mgła, że Bola wykol. Schodzimy na siodło między Pańską a Rovną Holą (Bociańskiee Sedlo) Wyżej mgła zanika i odsłaniają się widoki Na równej Holi walimy się na trawę i przez dwie godziny relaksujemy. Następnie skrótem przez długie halne ramię Chopca 1548m schodzimy do Niżnej Bocy, klucząc trochę między dolnymi stacjami wyciągów. Czekając na Mateusza gotujemy herbatę i inne trunki na zapleczu sklepu spożywczego
Got 95pkt.

POWRóT