W środę 7 października o zmierzchu jesteśmy w Ustrzykach Górnych. Okazuje się, że w całej okolicy nie ma wolnych łóżek od czwartku. Chcąc - niechcąc decydujemy się na spędzenie najbliższej nocy w Zajeździe pod Caryńską, pozostawiając poszukiwania dalszych noclegów na jutro.
W Czwartek rankiem, zgodnie z planem jedziemy przez Muczne nad granicę w dolinę Sanu. W Tarnawie przy drodze natrafiamy na parę baraczków. W baraczkach jest hotel, bar i kuchnia z jadalnią. Miły brodacz w niedbałym stroju daje nam do wyboru: jeden lub trzy noclegi. Wybieramy drugą wersję i przy stoliku zastanawiamy się co dalej robić. Czując w organizmach zmęczenie poprzedniego dnia, bardzo pracowitego, wybieramy plan minimum - czterokilometrowy spacer do Dźwiniacza nad Sanem. Misiu z Tajemnikiem biorą rowery stojące przy ścianie, Tadel postanawia iść pieszo, gdyż rowery wydają się być zbyt narowiste. Jedziemy kilometr asfaltem, a potem skręcamy przez potok. Droga z betonowych zbrojonych płyt, zapewne pozostałość po Iglopolu, biegnie brzegiem Sanu. Co jakiś czas między starymi lipami widzimy żelazne-betonowe krzyże. A także ławeczki do kontemplacji. W końcu dojeżdżamy do cmentarza i oglądamy go.
Tu ciekawa opowieść o Dźwiniaczu z poł. XVII w., którą podaję za p. Zbigniewem Jantoniem: "Turscy mieli bardzo ciężką rękę dla swoich poddanych. Nie wyszło im to na dobre ponieważ chłopi sprowadzili beskidników z okolic Użoka . ... dwór Turskich oraz kościół został spalony. Oprócz dworu zbójnicy spalili także 20 zagród i zrabowali chłopom 100 sztuk bydła."
Tu sprawdza się stare powiedzenie o tym, że zbójnicy zabierali bogatym i odbierali biednym. W drodze powrotnej palimy małe ognisko i pijemy małe piwo. Po przyjeździe palimy ognisko, ale niezbyt długo, bo paliwa nie na wiele starczyło.
Piątek Jedziemy do Mucznego i startujemy ok. 10 szlakiem żółtym na Bukowe Berdo. Jest to najłatwiejsza i najprostsza, (i jedyna legalna) droga z dol. Sanu w grupę Halicza i Tarnicy. Tajemnik po 2.30 godz. od startu wyłania się z lasu na połoninę. Po drodze został wyprzedzony przez matki z dziećmi przy piersi, inwalidów o kulach i przedszkolaków z grupy Muchomorków. W sumie ok. czterystu osób. Mimo wszystko jest to dobre osiągnięcie, gdyż w/g mapy idzie się tylko 1,5 godziny krócej. W tym czasie Tadel schodząc jest już w lesie a Misiu jeszcze na Bukowym Berdzie robi zdjęcia. Pogoda jest znakomita, a takiej widoczności nie pamiętają najstarsi z nas. Na południu widać (tajemnicze w czasach naszej młodości) Bieszczady Centralne z Pikujem, Ostrą Horę i Poł. Równą na Zakarpaciu. Byliśmy tam w 2007r. Na zachodzie Wlka Rawka, Poł. Caryńska i Wetlińska ze Smerekiem. a nawet Wołosań, Łopiennik i cały Otryt. Za chwilę Misiu również znika w lesie, a Tajemnik opuszczony przez towarzyszy zastanawia się jak uatrakcyjnić (jeszcze bardziej ) tak miło rozpoczęte popołudnie. Po dojściu do głównego grzbietu możliwości są dwie: do góry na Bukowe Berdo lub w dół. Ze szczytu Bukowego Berda jest ścieżynka (przynajmniej na mapie) w dół przez połoninę, potem przez wzniesienie Obnoga w dol. potoku Muczny, opisane w przewodniku p.Krygowskiego z lat 60-tych. Niesie to miłe możliwosci ciężkiej przeprawy przez połoninę bez ścieżki, bezdrożem przez las a na końcu strumykiem po łydki w wodzie, ślizgając się na kamieniach. Ponieważ skończyłoby się to najwcześniej o 18. Tajemnik wybiera łatwiejszy (coraz częściej się to zdarza) wariant "w dół". Przed zejściem, mając trzy godziny czasu do umówionej 16.00 leżąc w trawie chłonie atmosferę złotej bieszczadzkiej jesieni. Po wchłonięciu schodzi połoniną ok. kilometra, do granicy lasu. Ostatni rzut oka na Krzemień i Bukowe Berdo i Tajemnik zagłębia się w las. Trzysta metrów od granicy lasu, przy ścieżce stoi wiata w której można się przespać, ale tylko leżąc na boku. ścieżka wraz ze szlakiem skręca na zachód, a Tajemnik na północny wschód. Co prawda nie ma tam żadnej ścieżki prócz jelenich, ale po bukowym lesie w dół idzie się wygodnie, zwłaszcza studwudziestoletnim bo od drzewa do drzewa trudno dorzucić beretem. Po 2,5km osiąga dolinę z drogą zwózkową, na której stoi załadowany samochód z przyczepą, a obok kręci się pracownik lasu w mundurze. Punktualnie o 16. (z kwadransem akademickim) Tajemnik melduje się na mecie w Mucznym. Tymczasem Misiu i Tadel spożywają w Myśliwskim Dworze. Wieczorem jedziemy do Lutowisk do sklepu, a później do Zajazdu pod Caryńską na koncert. Odbywa się tam jak co roku o tej porze CZART czyli "Ciepłe, Zapieckowo, Artystyczne, Rozrywkowo Turystyczne" Granie. Trafiliśmy na występ Czterech Pór Miłowania, która jest naszym fanem od tygodnia. Jeśli chodzi o małżeństwo Miotke, to nie wiemy, czy palmę pierszeństwa dać Michałowi za walory muzyczne, czy Gosi za wdzięki bezpretensjonalność. Później gra Andrzejewski z synem ale Tadel stwierdza, że trzeba jechać do hotelu. (Podobno temu Misiu też chce się pić) Jedziemy więc, choć miała jeszcze wystąpić Irena Salwowska czyli Mysza.
W sobotę jedziemy do Zatwarnicy, a potem leśna drogą 5km w stronę Krywej. Na grzbiecie dzielącym dol. Hulskiego od Krywego zatrzymuje nas zakaz, chociaż droga biegnie dalej, aż do Tworylnego. Zostawiamy samochód (w gronie 20 innych) i schodzimy błotnistą drogą w stronę Krywej. Na obrazku Tadel macając kijkiem wkracza na gołe wzgórze na mapie zwane Ryli. Za sobą ma Magórkę 911m po prawej i Stoły 968 po lewej ręce. W środku Smerek 1222m. Na szczycie wzgórza znajdujemy jakąś opuszczoną zagrodę. Rozpalamy ognisko i pieczemy kiełbaski. Dokoła skoszone łąki, być może należące do jedynego w Krywej gospodarstwa. Pijemy zdrowie Piotrka i idziemy spać. O 17 wracamy do Tarnawy. Nie ma obiadu, nie ma gdzie iść. Nic nie ma. Organizujemy wieczornicę we własnym pokoju. Późnym wieczorem wkracza gospodarz z butelką wyrobu regionalnego jako rekompensatę za niedogodności.
Wszystkim smakuje. I tak w miłej atmosferze oswajamy się z myślą o zakończeniu wycieczki.
Przeszliśmy 21,5km i 850m do góry Tajemnik 20,5km i 700m.
POWRóT