Listopad 2015 Bolo i Tajemnik
Przez Rzeszów dostajemy się do Cisnej.
Jemy obiad w knajpie Troll, a potem ruszamy do
bacówki pod Honem, po drodze pijąc piwo
w "Oberży pod Kudłatym Aniołem".
Środa Wychodzimy na
Hon 820m. Z niego widok na Hyrlatą 1103m.
Dalej idziemy na Wołosań 1071m i Jaworne 992m. Z Jawornego mieliśmy zejść na przeł. 816(Żebrak),
ale lekko zmyleni kierunkiem głównego grzbietu (niespodziewanie skręca pod kątem prostym i obniża się)
idziemy dalej prosto i schodzimy w dolinę Rabieńskiego potoku.
Tuż przy drodze widać
chałupę Lasów Państwowych w Rabem. Obok niej w płachtach biwakowych leży na ziemi
kilkanaście postaci. Podobno to trenujący himalaiści. My jednak wchodzimy do chałupy.
Próbujemy rozpalić ogień pod piecem kuchennych. Zadymiamy chałupę, bo drewno mokre. Za chwilę zjawiają się leśnicy
i wymuszają na nas deklarację, że nie spalimy chaty. Spać idziemy na
strych po drabinie.
Czwartek Podchodzimy drogą szutrową na przeł. Żebrak (816). Naszym celem jest schronisko "Nad Smolnikiem",
lecz postanawiamy dojść do niego przez Maguryczne. Początkowo idzie nam dobrze, droga jest wyraźna.
Potem robią się problemy, a wielość grzbiecików i dolinek zbija nas z pantałyku.
W końcu lądujemy w dolince, która skręca na południe i wyprowadza nas na wielki plac drzewny przy Obwodnicy Bieszczadzkiej.
Idziemy asfaltem 3km do centrum Smolnika. Przy sklepie pijemy piwo, a w nagrodę właścicielka podwozi nas
samochodem 2km. Do schroniska mamy jeszcze 1,5km.
W schronisku czeka już wcześniej zawiadomiona opiekunka schroniska, która doszła tu ze wsi i zdążyła napalić w piecu.
Opowiada nam przy herbatce o właścicielach hotelu i ciężkim losie chłopa polskiego (i jego baby).
W końcu mówi, że będzie spała w pokoju obok, ale nie budzi to żadnego odzewu u Bola.
Piątek Schodzimy na przełaj przez ugory w dół do Smolnika. Idziemy drogą w górę Osławy. Koło kościoła
przechodzimy na jej lewy brzeg po moście kolejki i wspinamy się na bezleśne wzgórze oddzielające Smolnik od Nowego Łupkowa.
W N.Łupkowie idziemy do baru i do sklepu, a później wychodzimy ze wsi obok zakładu karnego. Na podmokłej łączce robimy
przerwę obiadową.
Idziemy leśnnymi dróżkami w stronę schroniska w Łupkowie i trafiamy w środek zalewów utworzonych przez bobry.
Kołujemy w ciemnościach przechodząc nad wodami po zwalonych pniach, aż wreszcie wychodzimy na drogę z Zubeńska 500m
od schroniska.
W Schronisku "Na końcu świata" egipskie ciemności. Gospodarz stwierdza, że czuje się w nich bezpieczniej,
ale na wszelki wypadek ma w różnych miejscach izby schowaną siekierę, bagnet i tasak. Przyjechał on z żoną w Bieszczady
aby się dorobić i prawie mu się udało, ale musiał kupić piłę łańcuchową i plany wzięły w łeb. Żona po roku wróciła do Katowic,
a i on musiał tam pojechać na rozprawę rozwodową. Dziewięć m-cy po rozprawie żona zawiadomiła go, że został ojcem.
Sobota Przeznaczmy go na szwendanie się po okolicy. M.in. idziemy do Starego Łupkowa.
Po drodze mijamy prawie indiańskie tipi, w którym dwoje młodych ludzi przetrwało już dwie zimy. Przy drodze obszczekują nas
dwa duże malemuty. Zabudowania Łupkowa składają się z paru domów. Nad jednym wisi napis "Szwejkowo". Ponieważ drzwi otwarte,
wchodzimy do środka i rozglądamy się po wnętrzu szukając gospodarza. Wychodzimy i wtedy zjawia się baba w wieku Bola
i każe nam wyp... bo hotel nieczynny. Wyp...lamy więc na odnowiony dworzec PKP. Z rozkładu jazdy wynika, że do najbliższego pociągu
mamy parę miesięcy, więc wracamy pieszo do schroniska.
Niedziela Następnego dnia idziemy do Zubeńska, a dalej dróżkami przez
laski i łączki do Nowego Łupkowa,
gdzie wsiadamy w autobus do Sanoka.
Powrót