listopad 2016r, Tadek, Bolo, Tajemnik
Jedziemy autobusem do Polańczyka, a stamtąd 10km do Bukowca. Idziemy trochę drogą, a dalej wchodzimy na grzbiet
i przez zniszczony las wspinamy się na Korbanię 894m. Starą drogą schodzimy na łąkową przełęcz między Tyskową i Łopuszną.
Z przełęczy błotnistą ścieżką schodzimy do Łopusznej. W zadziwiający sposób (nikomu się nie chciało wyciągnąć mapy)
mylimy drogę i nie trafiamy do sławnej cerkwi, lecz wychodzimy na drogę w dol. Solinki. Idziemy ze dwa km. Widząc
wiatę przy drodze, zakładamy w niej nocleg. Tajemnik śpi na stole, Tadek i Bolo, jako że lubią spadać, na ławach.
Dzień drugi Dochodzimy do dol. Solinki i wkraczamy na szeroką bitą drogę ciągnącą się wzdłuż Wetliny.
Po 13km (375m podejść) dochodzimy do bacówki w Jaworzu. Aby skrócić drogę o 2km. Tajemnik przechodzi w bród Wetlinę,
co skutkuje koniecznością suszenia butów. W bacówce zawieramy interesującą znajomość z dwoma turystkami, które
okazują mieszkankami Supraśla. Tajemnik aby wydać się inteligentem wspomniał o Teatrze Wierszalin właśnie z Supraśla
o którym wiedział tylko, że takowy istnieje. Strzał był celny, ponieważ dziewczyny okazały się jego aktorkami.
Ale zamiast o wydarzeniach artystycznych Tajemnik dowiedzieł się o fatalnej atmosferze w zespole i niejednego o tej świni dyrektorze.
Dzień trzeci Rano okazuje się, że miejscowy pies rasy wilczak wygryzł
Tajemnikowi kawałek suszącego się buta. Szef bacówki określa straty na dwa piwa, które natychmiast wypłaca.
Idziemy na Smerek. Tuż przy granicy lasu ogarnia nas burza z wichurą, która budzi strach u co strachliwszych uczestników
wycieczki. Tadek i Bolo zawracają, a Tajemnik z nimi, gdyż wyliczył, że na Smerek ma jeszcze dwie godziny i cztery z powrotem,
a jest czwarta. Wieczorem znów męczące rozmowy do rana.
Dzień czwarty Wstajemy ok. 12. Turystki na szczęście już znikły. Idziemy 3,5km do Kalnicy na przystanek i to jest KONIEC
wycieczki.
POWRóT