BACOWANIE IX styczeń 2002r. Uczestnicy: Rudy, Tajemnik, Salwa, Tadek
Dojazd: do N.Targu partnerem. Do Łopusznej taksówk±.
Trasa: Doliną Łopusznej.
Plan wycieczki zmieniał (skracał) się wraz wraz z rosnącym opóźnieniem i wzrastającą wesołością. Wreszcie ustalono, że najlepiej będzie z górnego krańca dol. Łopusznej podejść na pol. Centyrz gdzie, jak utrzymywał Tajemnik, jest siedem pięknych, nowych stosunkowo szałasów. Z taksówki wysiadamy na placu drzewnym, w miejscu, gdzie odchodzi czarny szlak na Jankówki. Życzliwy taksówkarz od razu chce dzwonić do GOPR aby nas ratowało, ale wybijamy mu to a głowy. Świeżego śniegu jest po kolana, co potwierdza celność wyboru trasy. Salwa ma narty, na których idzie, Tajemnik rakiety, które niesie, bo miały zbyt skomplikowane zapięcia. Po godzinie tęgiego marszu i przejściu ok. 2 km zobaczyliśmy za rzeką, w odległości 200m dwa szałasy. Decyzja była natychmiastowa - ruszamy do nich. W korycie śniegu po pachy. Na szczęście mamy łopatę. Na nieszczęście jest źle przymocowana i obraca się przy pracy dokoła trzonka. Po pewnym czasie (mówią - dwie godziny) dochodzimy. Robimy trochę miejsca na ognisko. Śpimy na piętrze, gotujemy na parterze.
Rankiem przekopujemy się z powrotem. Przemierzamy całą dolinę Łopusznej aż do cmentarza, który jest już po drugiej stronie Dunajca. Na cmentarzu odwiedzamy grób ks. Tischnera, nad którym coś łyska z dala. Impreza kończąca ma miejsce w knajpie przy głównej drodze, gdzie Salwa zaczepia kelnerkę, a później musi się tłumaczyć.

POWRóT