BACOWANIE XXXXX 28 - 29.marzec.2025r.
Uczestnicy: Tadek, Piusiu, Jarek, Bolo, Tajemnik
Trasa:Jamne - Hale Gorcowskie - Chata na Wierchach(nocleg) - Ochotnica.
Na jubileuszowe Bacowanie wybraliśmy chatę Wojtka na pol. Wierchy, jako dysponującą ciepłym i suchym wnętrzem. Dojść postanowiliśmy z osiedla Jamne w dol. Pierdułowskiego potoku, drogą, której nieudanie próbowaliśmy w trakcie Bacowania XXXXVII dwa lata temu. Tak więc w piątek o jedenastej siedzieliśmy już w pociągu Katowice - Kraków, a o 15. w ulubionym Zajeździe Kałużna. Pierwszym kursem taxi do Jamnego jadę z Bolem, pozostała trójka raczy się drugą kolejką obiadu. Na miejscu startu jesteśmy o 16, lecz zamiast iść drogą w górę strumyka, schodzimy w jego koryto i na drugim brzegu szukamy drogi wiodącej na grzbiet. (To tajny plan, który miał zniwelować różnice w możliwościach fizycznych Tajemnika i reszty) Niestety, brak zasięgu GPS uniemożliwia znalezienie właściwej drogi (może wcale jej nie ma?) Przez pewien czas szastamy się po lesie zwierzęcymi ścieżkami, cofając się w stronę dol. Jamnego. Wychodzimy na wąską, stokową polanę, skrajem której biegnie dróżka. Po dwustu metrach polana się kończy, dalej drogi zarośnięte. Zostaje znów chodzenie po miękkiej ściółce i kołowanie wśród zarośli. Tymczasem z dna doliny dochodzą nas pijackie okrzyki, w których rozpoznajemy głosy naszych przyjaciół. Znaczy się - już piąta, do zachodu została godzina. Jeszcze kilkanaście minut i dochodzimy do grzbieciku, którym biegnie wygodna droga. Tymczasem druga grupa mija właśnie szałas noclegowy Bacowania XXXXVII. Nasza droga biegnie prawie poziomo, mijamy zarastającą polanę na poł. skłonie, lecz na szukanie szałasu (było w planie) nie mamy czasu. Grzbiecik wrasta w grzbiet biegnący z Jaworzyny Gorcowskiej w miejscu, gdzie ten wypłaszcza się, a po zachodniej stronie rozciąga się plątanina polan należących do Skrodnego. Chata Wojtka leży niecały kilometr dalej. Dzwonimy do Piusia. Okazuje się, że minęli właściwą drogę i poszli wyżej, do sławnej kapliczki P.W. Sobieskiego, aby prosić o łaskę trafienia do chałupy Wojtka. Zamiast jednak pomodlić się, zamienili wezwanie kapliczki na "Sobieskiego i Soplicy", co było jawną obrazą Opatrzności i oczywiście musiało mieć konsekwencje. O zmierzchu jesteśmy z Bolem na dużej polanie zajmującej cypel grzbietu, który tu zakręca na zachód i obniża się. Na polanie koszar i bacówka. Wilków, które fotografował Wojtek, nie widać. Za chwilę jesteśmy w chałupie. Wojtek częstuje nas herbatą i piwem, bo w międzyczasie został piwowarem. Wynosi więc co chwilę butelki różnych gatunków, a my z Bolem pijemy i nie możemy się nachwalić. Po 20. przychodzi Marian, stary (od 30 lat) znajomy Wojtka z Hawiarskiej Koliby, trochę słaby na umyśle, jak go określa stary przyjaciel. Jest prawnikiem i handluje rowerami. Poza tym jest lewakiem. Dzwonimy też do Piusia i reszty. Z rozmowy wynika, że dawno już zapomnieli po co i dokąd idą, ale dali się namówić na powrót. W końcu jesteśmy wszyscy razem i radości nie ma końca. Wojtek, namawiany przez Piusia gra jakieś koszmarne teksty Kaczmarskiego, również o miłości. A co nie dogra, to dopuści z telefonu. Tajemnik konstatuje, że miłość do kobiety przejawia się u bardów solidarnościowo-żydowskich równie oryginalnie jak miłość do Polski. Oczywiście nie obyło się bez opowieści o Hawiarskiej Kolibie, a Marian nawet twierdził, że się tam urodził. Pokazują również zdjęcia z jej podpalenia. O drugiej idziemy na pięterko do sypialni, jednakowoż Tadek i Jarek weszli tylko po gitarę. Tajemnik usypia przepełniony podziwem dla najstarszego, ale jakże żwawego członka.
Śniadanie trwa kilka godzin, zwłaszcza, iż w lodówce odnaleziono ukryty tam wieczorem skarb. Koło południa robimy sobie pamiątkowe zdjęcie i żegnamy Wojtka i jego chatę. Wracamy tradycyjną drogą, już bez ekscesów. Tylko Tadek miał niejakie problemy przy forsowaniu Rowu Mariańskiego. Spotykamy się wszyscy dopiero w Zajeździe Kałużna.
I to byłoby na tyle.


POWRóT