BACOWANIE XXXXIII 27-29 listopad 2021r. dojazd merivą
Uczestnicy: Piotrek,Tajemnik,Tadek, Bolo
Trasa: Skrodne - pol.Wierchy - pol. - Skrodne
Wycieczkę zaczynamy w w małej dolince zaraz za blokiem cygańskim. Już po kilkudziesięciu metrach Bolo wychodzi na prowadzenie i niknie w oddal. Reszta wchodzi na grzbiet i posuwa stromą drogą grzbietową. Po 1,5km grzbiet się wypłaszcza, a po następnym kilometrze droga wychodzi na polany grzbietowe. Przy szałasie na najwyższej z nich spotykamy się wszyscy. O dwieście metrów niżej, oddzielona pasemkiem lasu leży chałupa Wojtka. Wysyłamy tam Piusia, aby sprawdził czy gospodarz jest w domu. Po informacji że jest, schodzimy i zostajemy radośnie powitani w drzwiach, aczkolwiek z niejakimi wyrzutami, gdyż od zapowiedzi, że w sobotę będziemy minęło już 35 sobót. Siadamy przy suto zastawionym stole, wspominając wizytę w 2008r. W chałupie jest także zaprzyjaźniony aborygen niejaki Czesiek. Pięknie (i głośno) on śpiewa, a jeszcze piękniej gwiżdże. Poza tym jest mało komunikatywny, wyraźnie tylko nie lubi być nagrywany przez policję. Gospodarz nie może wyjść z podziwu nad naszym dziaderstwem i daje temu częsty wyraz. Sygnał do zakończenia imprezy wysłał Piusiu kładąc się nagle na ławie, na której wcześniej siedział. Tajemnik zrobił podobnie korzystając z wyjścia Tadela na stronę. Reszta nie mając na czym siedzieć poszła spać na strych. Tylko Czesiek mamrotał coś do swych gumioków jeszcze parę godzin.
Rankiem, koło godz.11 opuszczamy chałupę i ruszamy dalej grzbietem w stronę Piorunowca. Po pół godzinie schodzimy w okolice szałasu, gdzie nocowaliśmy w 2010r w tym samym składzie. Od tego miejsca ciągnie się połogo zespół polan. Po 200m dochodzimy do budowanej dopiero chałupy (której jeszcze nie ma na Google maps). Tam czekając na Bola, który tradycyjnie zaginął, rozpalamy ognisko. Ciepło ognia rozmarza i w głowie Tajemnika rodzi się niechęć do dalszego marszu. W głowach Tadela i Piusia rodzi się tęsknota do cywilizacji, do ludzi, do sklepów pełnych napojów. Co się rodzi w głowie Bola nie wie nikt, nawet on sam. Tajemnik rzuca pomysł aby tu zabiwakować. Spotyka się on (pomysł, nie Tajemnik) z pełnym poparciem. Wobec tego Piusiu i Tadel schodzą do wsi, Tajemnik idzie eksplorować pozostałe polany nad Skrodnym, a Bolo pilnuje ogniska. Po dwu godzinach Bolo i Tajemnik smażą żeberka i zdrówkują do siebie, a Tadel i Piusiu piją piwo w knajpie Och... Miłośnicy piwa wracają zaskakująco wcześnie podwiezieni przez dobrego człowieka, również klienta knajpy. Ucztujemy przy wielkim ognisku, racząc się produktami przyniesionymi z dołu. W międzyczasie ruchy Tadela, a zwłaszcza jego nóg nabrały pewnej wręcz kociej miękkośc. W związku z tym został ułożonyi utulony. Bolo i Tajemnik układają się pod okapem przy ognisku, lecz mała nocna zadymka zagania ich do środka szałasa. Rankiem, już w warunkach zimowych schodzimy do Skrodnego, a ponieważ knajpa Och.. czynna od 12., imprezę kończymy obiadem w zajeździe Kałużna w Zabrzeży.

POWRóT