BACOWANIE XXXIV 17-18 grudzień 2016.
Uczestnicy: Bolo, Pijotrek, Tajemnik
Opuszczamy autobus w pobliżu
sklepu firmy Maurer w Zabrzeży.
W sklepiku naszym łupem padają: śliwowica, gruszkowica, czereśniowica, oraz sklepowa.
Taksówka (bez oznakowań) prowadzona przez trochę szaloną kobietę zawozi nas pod
ulubioną knajpę "Rumak". Tam obalamy sześć piw i o mało co barmankę.
Ok. 12 ruszamy asfaltem w górę Ochotnicy.
Po 10 min. skręcamy w wąską drogę wiodącą dnem dolinki.
Wkrótce (700m) po lewo u góry ukazuje się nam skrawek polany Porębskiej, do której prowadzi stromy,
zalodzony chodnik. Nim na polanę . Na jej brzegu , wzdłuż drogi napotykamy
trzy gospodarstwa. Wybieramy drugie, z sianem na wyżce. Wczesnym zmierzchem przychodzi Bolo.
Rozpalamy ognisko i pieczemy kiełbasy.
O 22 idziemy na siano. Rano już w śniegu, po 2km wychodzimy na polanę na zworniku grzbietów i pod ścianą lasu oglądamy nowy szałas.
Nadaje się.
Przekraczamy grzbiet i wychodzimy na dużą polanę stokową. Na dole, w linii stoku widać szałas na brzyzku.
Schodzimy w jego kierunku i oglądamy go. Zamknięty. Szeroka droga sprowadza nas w dolinę p. Jurkowskiego. 1,5km do szosy,
2,5 km asfaltem i Tajemnik z Bolem osiągają knajpę Rumak. Piotrek bawi tam już od jakiegoś czasu. Kelnerka zwana
łanią II (wczoraj była
łania I) jest już całkowicie
oswojona, a dwa piwa wypite. Robi się miły rejwach (jesteśmy jedynymi gośćmi) wywołujący z kuchni
wesołe kucharki, które też lubią miłe towarzystwo.
Taksówka (bez oznakowań) prowadzona przez trochę szaloną kobietę zawozi nas do Zabrzeży.
Dalej busem do Katowic. Na Stawowej przy kilku piwach podsumowywujemy wycieczkę.
Trochę przeszkadzają nam w tym kelnerki i rozpraszają przedstawicielki fabryki koronkowych majtek.
Wreszcie przypomina nam się, że jutro musimy pałować, sorry, pracować i definitywnie zamykamy imprezę.
Wersja
SOFT
POWRóT