BACOWANIE XXIII 13 - 14 styczeń 2010.
Uczestnicy: Bolo, Tajemnik, Pijotrek, Tadek, Misiu
Jedziemy dwoma samochodami. W jednym Misiu i narty, w drugim reszta, buty, rakiety, kijki i wódka.
Przed jedenastą jesteśmy w Ochotnicy Górnej. Bar Szałas czynny od szesnastej, więc na naradę zjeżdżamy do
knajpy "Rumak" w wylotu Gorcowego. Po drodze zabieramy miejscowego partyzanta, który opowiada nam jak
za okupacji Ruscy bawili się z Niemcami pod mostem i inne historie. W barze naradzamy się na słodko.
Wreszcie postanawiamy udać się do przysiólka Jaszcze, aby było krócej i więcej śniegu.
Dojeżdżamy do
końca drogi Misiu bierze narty, reszta postanawia iść bez udogodnień
Ciągiem polan, we mgle wspinamy się najpierw
drogą przy zabudowaniach, potem ścieżkami,
starając się wybrać własciwy (tj. generalnie wschodni z odchyleniem na południowy) kierunek.
W końcu natrafiamy na wyraźną drogę, która biegnie skrajem wielkiej polany.
W miejscu, gdzie odchodzi od niej prostopadła droga na grzbiet, zatrzymujemy się
na naradę.
Najpierw stromo pod górę, potem wędrujemy połogim grzbietem
wąską drożyną. Po pewnym czasie
wychodzimy z lasu na halne siodło między grzbietem gorca a Piorunowcem, w pobliżu znanej nam z bac.12
kapliczki p.w.Sobieskiego
schodzimy na poł-wschód najpierw halnym stokiem, który wyrasta w grzbiet prowadzący n pol. Wierchy.
(dwa lata temu szliśmy tędy, tylko w odwrotną stronę). Gdy grzbiet się staje połogi, wychodzimy na polanę
na której brzegu przycupnął nasz szałas noclegowy. Mgła jednak mocno nam przeszkadza i mijamy właściwe miejsce. Przez jakiś czas błądzimy
po grzbietowych polanach,
często odpoczywając. Wreszcie trafiamy.
Szybko rozpalamy ognisko i gromadzimy drewno na wieczór. Pijemy herbatkę, smażymy mięsko i gawędzimy niezobowiązująco,
(jak słoń z żyrafą wg Mleczki), poruszając całą gamę tematów, począwszy od Maryny a skończywszy na jej dupie. Czas szybko mknie
mija siódma, więc udajemy się
na sianko. Tylko Tadek jak zwykle arogancki,
wybiera garaż.
Rano
rozpalamy ognisko i gotujemy. Ok dziesiątej godziny
zbieramy się do wyjścia. Ze szczytowej polany nad szałasem
widoki dookolne.
Z polany schodzimy najpierw grzbietem na wschód. Gdy ten zaczyna wykręcać na południe,
zbaczamy z niego i schodzimy w dolinę Jaszczego trochę drogami a trochę
na przełaj.
Drogą dolinną mamy jeszcze ok. 3km pod górę do miejsca gdzie zaparkowaliśmy samochód. Miłą niespodzianką jest jego
obecnośc przy drodze i obecność kluczyków w stacyjce. Zjeżdżamy do knajpy RUMAK u ujścia
Gorcowego. Niestety zamiast zdrowej klaczy była tylko jakaś chabeta.
DO ZOBACZENIA
POWRóT